A nasz Naleśnik to ostatnio ma apetyt jak smok.

Pożarł kilka stówek i chce jeszcze odwiedzać wetów.

Leki na serce owszem pomogły, ale tego mu mało. Teraz wciągamy jeszcze na płuca i żołądek. A i przy okazji staruszka można opatrzeć i nakarmić... Czemu nie, przecież koło szefa trzeba skakać i tyle.

Deja vu, przy rutynowej kontroli serducha znów wykryto bezobjawowe zapalenie płuc i, stety niestety, w książeczkę zdrowia wpisaliśmy kolejną nazwę antybiotyku. Do tego na zdjęciu rtg okazało się, że brzuszek lekko zagazowany, też z zewnątrz nic nie było widać. To u nas nowość, bo dotąd żadna świnia u nas nie miała nic nie teges z układem pokarmowym. Rodzynkują, dużo......... Na razie towarzysz Naleśnika Nicek jest zadowolony, bo herbatka koperkowa w poidełku całkiem smaczna się okazała.

Jedyne co, to to, że łapy znów się "popsuły", trzeba to wygoić. No i najważniejsze, że schudł. Swego czasu odchudzaliśmy się z sukcesem z kości na ości (z 1050g na 870g), co bardzo pomogło dla sprawności stawów. Ale dodatkowe 100g w dół już nie było planowane. W związku z tym od weekendu wróci na "nasze stoły" karma do pochrupania. Mam nadzieję, że Grainless uzyska przychylną akceptację. Na ten moment przez dwa dni dieta ścisła w związku z podejrzanym brzuszkiem: samo siano i woda/herbata. No dobra, miałam ratunkową to mu dałam, w końcu to też dietetyczne, a jakieś wynagrodzenie dla braku zieleniny oraz kolorowych smakołyków. Wcina tak, że próbuje pożreć papkę razem ze strzykawką/łyżeczką. Więcej na raz niż 25 ml nie odważyliśmy się podać, żeby mały nie pękł z przejedzenia. No bo przecież poza tym normalnie je. Trzeba będzie bardziej dopracować menu, bo i pierwszy raz mamy zaburzony stosunek wapnia do fosforu. W tej chwili trzymaliśmy się zalecenia minimum 3 zielone dziennie + coś kolorowego. Hm, to będzie ciekawe, bo Naleśnik w 70% odżywia się samym sianem, a resztę rzeczy raczej tylko kosztuje, raz pietrucha pyszna, a innym razem ma na co innego chęć więc nie ruszy. Za to kolega-klusek się ślicznie zaopiekuje prawie wszystkim.

A wiecie co? Właściwie ucieszyliśmy się z tego, że to zapalenie płuc się okazało. Bo gdyby nie to, to szukalibyśmy przyczyny raptownego spadku wagi, ciekawe jak długo i z jakim skutkiem? Na początek byłaby pewnie konsultacja u stomatologa. A przecież już taka się odbyła kiedyś, jeśli znów by było z zębami wszystko w porządku to dalsze poszukiwania praktycznie w ciemno...? Natomiast panowie WF raczej nie ukrywają żadnej choroby, przy takim popkorningu jaki odstawiają, samodzielnie diagnozujemy je, tak na oko, jako szczęśliwe i zdrowe do kwadratu wieprzowiny.
