Przeklejam tekst z fb, bo nie chce mi się za bardzo opisywać dzisiejszego zdarzenia po raz drugi. Tak czy inaczej do tej pory mam ciarki na plecach jak o tym pomyślę
Ku przestrodze.
Co roku trąbi się o tym, żeby nie puszczać świń luzem, żeby pilnować je cały czas, nie odchodzić za daleko od zagrody.
Mimo to wiele osób buduje spore, odkryte wybiegi i zostawia na nich prosięta albo puszcza je samopas. Mam nadzieję że przebrną przez ten dość długi tekst i zrozumieją że popełniają błąd.
Historia właściwa:
Wzięłam dzisiaj świnie na podwórko. Siedzą sobie grzecznie w klatkach, ja siedzę obok nich i czytam książkę.
W pewnym momencie słyszę darcie się myszołowów - szybkie rozpoznanie, przeszukanie nieba w poszukiwaniu ptaków, w końcu widzę - parka kołuje sobie wysoooko na niebie i drze dzioba. Sięgam po lornetkę (jako ptakolub mam ją zazwyczaj przy sobie) żeby upewnić się czy są tylko dwa. Przeglądam niebo i kurcze widzę tylko jednego. Odkładam sprzęt, rozglądam się, a tam skubany jeden z myszaków pikuje w dół prosto na nas. Zauważyłam go w ostatniej chwili - zerwałam się i zaczęłam machać rękoma, wyhamował 10, może 15 metrów nad nami i zwiał. Świnie nawet nie zauważyły, nadal w spokoju kosiły trawnik.
Wnioski:
1. Polecam nauczyć się odróżnienia dźwięków wydawanych przez ptaki drapieżne od "zwykłych" ptaków. Niewprawne ucho może wziąć myszaka za np. mewę czy jaskółkę

Nie wiem, czy gdybym ich nie usłyszała, to czy zareagowałabym w porę.
Wydaje mi się, że przede wszystkim należałoby być wyczulonym na krzyk myszołowa, tym bardziej jeśli ktoś puszcza świnkę na działce czy na osiedlu. Dla tych co mieszkają bliżej miasta "polecam" pustułkę. Nie wiem czy dałaby sobie radę z większą klatką, ale dla bezpieczeństwa... Pustułka oczywiście zamieszkuje też lasy przy polach i łąkach. To samo z dość drobnym krogulcem, nie wiem czy dałby sobie radę, ale lepiej dmuchać na zimne...
Jeśli ktoś mieszka przy jeziorach czy stawach hodowlanych, to przydałoby się też rozróżniać głos bielika - jeśli ktoś nie ogarnia tematu, to można go w sumie pomylić z dzięciołem czy może nawet kosem

W takich okolicach przydałby się też znajomość odgłosu wydawanego przez błotniaka.
Dość pospolitym gatunkiem jest też kania.
W Polsce występuje jeszcze kilka gatunków, ale te są chyba najpopularniejsze, rybołowów, orlików, trzmielojadów, sokołów itd. jest na prawdę niewiele.
NIE ZAKŁADAJCIE, ŻE W OKOLICY NIE MA ŻADNYCH DRAPIEŻNIKÓW. Zazwyczaj są, tylko nie zwracacie na nie uwagi. Też żyłam w tym przekonaniu, że wokół nas pustki. Dopiero pół roku temu zauważyłam mamy w okolicy myszaki, pustułki, krogulca, kanię, bieliki i błotniaka - to wszystko kręci się czasem nad naszym domem, więc może być potencjalnym niebezpieczeństwem dla moich zwierzaków (;
2. Klatka da Wam tyle, że świnia nie ucieknie w krzaki. Myślę że większość drapieżników poradziłaby sobie i bez problemu wywaliła klatkę, porywając albo (o ile w miarę szybko byście zareagowali) raniąc zwierzaka. Z resztą w popłochu z nawet zaczepionej przez ptaka klatki świnia może się wyślizgnąć i uciec gdzie pieprz rośnie, a wtedy raczej drapieżnik ma większe szanse na schwytanie jej niż Wy sami (;
3. Większość drapieżników wychowuje teraz młode które są już na prawdę spore, ich wykarmienie to duże wyzwanie, więc kiedy rodzice zauważą coś do zjedzenia, to prawdopodobnie zaryzykują. Nawet jeśli zauważą w okolicy coś niepokojącego (czyli siedzącego we względnym bezruchu człowieka). Tym bardziej, że ze świnki byłaby niezła przekąska

4. I chyba najważniejsze - absolutnie nie zostawiajcie świń bez opieki! Nawet na minutkę czy dwie, zawsze bierzcie je ze sobą i miejcie oczy dookoła głowy...
A mi pozostaje mieć nadzieję, że ta parka myszołowów nie będzie próbować już więcej porwać mi zwierzaków. Boję się, że będą próbowały zaatakować drugi raz, a może co gorsza razem... Już nie raz widziałam, jak ta parka bez problemów przeganiała bielika...