Jeszcze nie umiem tak o tym myśleć i tak się pocieszać.. Wiedziałam, że zabieg to ryzyko. Jak każdy zabieg u świnki. Spodziewałam się komplikacji- ale nie takich. On był w świetnej formie jak na okoliczności, wyniki krwi niemal idealne. Miało być zupełnie inaczej- ten zabieg mógł być naszą ostatnią prostą w kierunku zdrowienia. Ale stało się, tak jak się stało.. Wszystko jednak co się dzieje ma jakieś wytłumaczenie.. Może rzeczywiście w ten sposób uniknął cierpienia, które go czekało? Nie wiem i chyba już nie chcę wiedzieć.
Wrócił do domu.. Tylko szkoda, że w pudełku

..
Muszę mieć trochę czasu, by wrócić do normalności po tym wszystkim.
_______________________________________________
Reszta świń w miarę się trzyma. Artu i Tamu nadal w kołnierzach- przez te utykające się w kieszonkach okołozębowych włosy i stany zapalne dziąseł - muszą chodzić w kołnierzach. Wyobrażacie sobie dwie świnie w jednej klatce i obie w kołnierzach?
Przez pierwszy dzień było istne szaleństwo, Tamu wystraszony tym, co go w szyi obejmuje uciekał na oślep i odbijał się od ścianek klatki.
Teraz już jest spoko i nadal tak jak wcześniej leżą w jednym legowisku. Próbują trochę podjadać, zwłaszcza miękkie warzywka typu jabłko i cukinia.
Obaj byli na Tolfedynie, teraz dostają enteroferment, Hepatiale, pastę odkłaczającą, Artu Espumisan. Powinien dostawać kroplówki z Ornipuralu, ale tylko raz udało mi się podać. On jest raki chudy..
Ore jakby lepiej- jemu kroplówki z Ornipuralu służą. Możliwe, że to złamanie formy było wynikiem problemów z wątrobą.
Po ostatniej korekcie, kroplówkach i lekach odzyskuje apetyt, mam nadzieję, że ta poprawa jest trwała. Jeśli nie- będziemy pobierać krew do badań.
Artu i Tamu
