jak narazie stadko cieszy się dobrym zdrowiem. Ale aż boję się chwalić...
Jest całkiem duże prawdopodobieństwo że z mojego sześciopaku zrobi się wesoła 7
Wczoraj nakupiłam cały bagażnik karm i pojechaliśmy do schroniska dla psów do Zamościa.
No i jedna bida strasznie rzuciła nam się w oczy.. Spory psiak, nieładny, czarny (a tak bardzo nie chce miec czarnego..) świeżo po amputacji łapy tylnej, obolały całkiem, skudłaczony siedzi w kiepskiej budzie w kojcu wyłożonym słoma. Na przedniej łapie na łokciu zrobiła mu sie paskudna rana aż dziura, brudna bardzo. Psiak z taką nadzieją patrzył w oczy. Kurcze mam takie duże podwórko.. nie problem kupić jakąś dobrą budę...
tylko jest mały problem, moja zazdrosna i humorzasta Sońka. To ona musi zaakceptować psa, a niestety mało którego akceptuje.
Jakieś wskazówki jak to zrobić żeby się polubili?
wypadałoby zabrać ją do Zamościa, wyprowadzić ich na spacer razem, dobrze myśle??? i to najlepiej kilka razy...
Tylko to ponad 40 km a ona w samochodzie po 10 minutach jazdy zaczyna się nudzić..