Dzisiaj rano z Pierette było już bardzo źle. Wczoraj darła się o ogórka, waga dzisiaj trochę większa była ale z resztą kiepsko. Wyszykowałam się do weta, żeby pomógł jej odejść. Nie zdążyłam. Odeszła na moich rękach.
Pierette przyjechała do mnie od Seledynek. Była prosiakiem z labo, miała ok. 6 lat. Całe życie nie była "miziakiem", miała swój charakterek. Od stycznia była na Metizolu, miała nadczynność tarczycy.
Żegnaj, biegaj szczęśliwa i zdrowa za TM.
