Haha Kati, właśnie Homer też tak czasem robił. W Gdyni są takie fajne papierowe torebki z tekturowymi usztywnieniami, łatwiej zebrać do środka bez żadnego styku. Ale spoko. Dałam radę, rano była już nieźle zmrożona
W ogóle to Homer jak już zaczął łazić, tak łazi ciągle. Wyłazi z legowiska i łazi po kuchni w poszukiwaniu jedzenia... Nie wiem, czy mogę mu dać więcej, niż "zaplanowane", ale on tak okropnie łapczywie je i chce więcej i cały nerwowy chodzi i szuka... Zwiększyłam mu nieco porcję. Może jest po tym tygodniu kroplówek wygłodzony. Kupa idzie, więc jedzenie się przetwarza.
No więc ten Homer wygląda teraz jak pies diabelski...idzie jak opętany, miota nim na wszystkie strony, jęzor na bok wywalony bo łeb przekrzywiony, sapie i te oczy zabielone zaćmą....wczoraj stałam w nocy na tej trawie i on tak sapał z jęzorem na bok i się miotał to w lewo to w prawo...i te oczy z bielem...i nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem...mama się na mnie obraziła...
