Nie uwierzycie.
Dziś dzień cudów.
Kresyda ewidentnie zdrowieje, więc ma ruję i morduje Ocię. Przedzieliłam więc na noc klatkę kartonem-weteranem. podpiętym do sufitu przez dwie linki na karabińczykach, wysokim na dobre 30cm. Całą noc Otonia próbowała sforsować przegrodę tłukąc się okropnie po swojej stronie dzielonej z Apisią. rano wstałam, zapaliłam światło i otworzyłam klatkę, by stado nakarmić i ew. usunąć przegrodę. W tym momencie usłyszałam potworny hurgot i zobaczyłam niepojęty ruch pod sufitem, a po stronie Otonki WYLĄDOWAŁA Kresyda, która przeskoczyła przegrodę

Nie wiem jak, bo widziałam tylko drugą część tego susa. Nastąpiło kordialne i burzliwe powitanie, osłupiała zdjęłam przegrodę, wtedy do radosnej grupy dołączył Gruby, też szczęśliwy.
Wieczorem ustawiając zaporę przeniosłam jeden, już lekko zasikany kapcioch na półkę, ostatnio mało uczęszczaną. Do tej pory pachniała neutralnie, teraz stał tam wonny mebel, tak sobie przynajmniej tłumaczę zajście. Wchodzę do pokoju dziś przed południem, a w tym kapciochu na półce SIEDZI OTONKA

Siedziała zadowolona pozując na lwa, w końcu zapragnęła zejść, ale się bała, dreptała wzdłuż brzegu cicho popiskując. Czekałam co będzie dalej. Podeszła Kresyda i wyciągnęła się jak najbardziej mogła by nosem niemal dotknąć Otonki, która pochyliła się do niej, pogadały a potem mała zeskoczyła wzdłuż Kresydy, prawie po niej.

Popłakałam się.
No kocham te świnie
