Wczoraj wieczorem zawalił mi się świat a serce pękło na milion kawałków.... Szkatuła odeszła

Rano wszystko było dobrze, wieczorem na 20.30 jechałam z tymczasami do kontroli, Szkatuła dziwnie chodziła jakby włócząc nogami, zabrałam ją. Ratunek, leki przeciwzapalne, kroplówka, wyglądała jakby traciła władzę w łapkach. Siedziałam u weta do prawie 22 mimo, że był czynny do 21. Polepszyło się. zaczęła się rozglądać i powoli chodzić i kręcić się na kolanach. Wróciliśmy do domu, dostała ogórka za to że była dzielna, doczłapała do poidła i z powrotem na legowisko.
Po jakimś czasie leżąc przewróciła się na bok, widziałam że zaczyna odpływać, trwało to może 5-10min i zasnęła mi na rękach.
Nie wierzę, że mojej wredoty już nie ma. 7 lat była, nagle nie ma.
Moja pierwsza świnka, której zaczęło się to całe szaleństwo.