Z Winstonem oczywiście nie mogło pójść gładko na kastracji. Z Branco podobno też łatwo nie było parę lat temu. Nie miałam nawet kiedy usiąść i napisać co jak i gdzie bo tyle się działo i nadal się dzieje.
16.10 Winston razem z Yoshim trafili na kastrację, zabieg przeszli bez komplikacji tylko niby Winston od początku dziwnie reagował na leki ale no nie ukrywam, że tego się spodziewaliśmy ze względu na jego neurologiczne problemy. Po zabiegu mieliśmy ich odebrać razem ale dostaliśmy tylko transporter z Yoshim. Winston miał temp. 40,3° więc na noc i na cały następny dzień został w klinice pod opieką Pani doktor. Finalnie odbieraliśmy go 17.10 ok. 20:00 i nadal miał dość wysoką temperaturę, trochę zleciał na wadze no i jak myśleliśmy - była to wina ogromnego stresu.
Wrócił do domku, do Budynia, zadowolony pierwsze co zrobił to zaczął się myć, napił się wody, zjadł sobie ziółka, karmę i siano. Zadowolony jak bąk. Temperatura trzymała się od 38,5° do 39,3°
Po paru dniach miejsce szycia z lewej strony zaczęło reagować brzydko na szwy no i powstał tam taki gruby duży podskórny bąbel. Z prawej również opuchnięte, ropa. No i tak w piątek, wtorek i czwartek znowu był na kontroli i miał tam oczyszczone, wysmarowane, przekłuwane, wyciskane i inne obleśne rzeczy. Trzyma się świetnie jakby się nic nie działo a do tego wrócił do poprzedniej wagi 830 gramów.
Następna wizyta kontrolna w poniedziałek. Cały czas jest na osłonowych, przeciwbólowych i na antybiotyku. Ale mamy nadzieję że teraz będzie tylko lepiej

