Ponieważ plan był taki, że mają wszyscy latać razem i nauczyć się dogadywać, kiedy każdy chce rządzić, więc wczoraj u mnie wszyscy wylądowali na jednym wybiegu. I znowu - spokoju nie było, zęboczynów też nie, więc ich tak zostawiłam ganiających, śmierdzących i próbujących się zgwałcić w dowolne miejsce i w dowolnym układzie
I dokonałam odkrycia, ino niezbyt szczegółowego - wszystkie świnki śpiewają, tylko muszą mieć powód. Co było tym powodem - nie wiem, bo tym razem nie dały się przyłapać. Wybieg był przy klatce Juno i Dydko i zaraz po wypuszczeniu chłopaków, ktoś zaczął ćwierkać (i nie był to Borsuk). Albo nadawały dziewczyny z klatki, albo Bobo z domku przy klatce, bo szybko olał ganianie za chłopami, zajął strategiczne miejsce i zaczął niuchać do dziewczyn. Potem przez chwilę śpiewał Borsuk, a potem poszłam spać. To znaczy, chciałam spać, ale coś się rozćwierkało. Potem dołączyło drugie, a potem trzecie... Wstałam, podeszłam i zapadła cisza. Wróciłam, położyłam się i znowu - jeden, dwa, trzy... CZTERY?!

Wstałam, podeszłam, zapadła cisza - wróciłam, położyłam się... i tak do rana

Dokładnie jak rzekotki. Uwielbiam chóry rzekotek, ale na miłość boską - nie w domu
Dzisiaj się wyśpię, mam nadzieję, że u Magdy nie będą ćwierkać (a przynajmniej nie od razu)

.
Od dzisiaj zmiana - wątek przejmuje @magdas