Witamy
Pierwszy rok minął nam na błogich popołudniach przy dźwiękach gitary i weekendowych wyjazdach do "dziadków" gdzie chłopcy mają swoje królestwo- świeże warzywa prosto z ogródka i własny pokój z drewnianym apartamentem
Niestety nowy rok przyniósł nam wyzwania

W sobotę pod moją nieobecność Lelek najprawdopodobniej uległ jakiemuś wypadkowi.
Rano wszystko było w porządku. Uzupełniłam chłopcom paśnik, nalałam świeżą wodę i poszłam dzielnie zdawać egzaminy. Wieczorem po powrocie zauważyłam, że lelkowi stało się coś w lewe oczko, było lekko załzawione, ale i dolna powieka była opuszczona i lekko nabrzmiała- rozwiązaniem na "już" oczko potraktowałam solą fizjologiczną, a później kroplami nawilżającymi. W niedziele z rana w te pędy pojechaliśmy do weterynarza (do innej lecznicy niż zwykle licząc po cichu, że trafimy na dyżur kogoś od gryzoni- niestety się nie udało). Pan doktor obejrzał oko i stwierdził, że był to uraz. Kazał zakraplać 3x floxal.
Dziś dolna powieka mniej opuchnięta, ale za to zaczerwieniona więc pojechaliśmy do naszej doktor w Lupusie. Stwierdziła, że rana się już zabliźniła, ale lelek nie mruga tym oczkiem i jest bardzo suche. Po badaniu fizykalnym wyszło, że Leluś ma porażony nerw dlatego nie mruga tym oczkiem. Doktor wykluczyła problem z uzębieniem, a ja obawiam się że mógł uderzyć się paśnikiem, który nagminnie obaj chłopcy zdejmują. Dodatkowo okazało się, że jego węzły chłonne szyjne są powiększone i ma na nich drobne guzki

Dostał zastrzyki: tolfine i baytril, dodatkowo prócz floxalu co 3-4h mamy nakłada na to oczko Corneregel i sztuczne łzy.
Jutro znów jedziemy na zastrzyk, a w czwartek najprawdopodobniej wykonamy RTG- Pani doktor chce upewnić się czy to na pewno nie zęby i przy okazji zobaczyć czy reszta jest w porządku. W najbliższym czasie wykonamy też badania krwi- obie zmartwiłyśmy się węzłami...
Nastrój poprawia mi fakt, że Lelek nie wygląda na cierpiącego, je i bobkuje jak zwykle i tak jak zawsze razem z Pulpetem stają słupki i wołają o jedzenie. Po powrocie z lecznicy jest chyba troszkę obrażony wiec wyjadł co lepsze kąski z michy i zaległ w swojej części "kawalerki".
Trzymajcie za nas kciuki
