myślę że tak mniej więcej musiała przebiegać ich rozmowa przy Bot-Fince, bo Szefowa tradycyjnie wysłała próbowacza pokarmów na pierwszy ogień a sama została w klatce i tylko patrzyła. Majka jadła i jadła, Bunia patrzyła, chodziła w tą i w tamtą i w końcu nie zdecydowała się na wyjście. Musiałam jej pod dziób dać, wtedy dopiero spróbowała.
U nas dziś dzień świeżego topinamburu, Teżet przywiózł od teściów wór z ogródka, świnie troszkę skubnęły, zostawiły, potem znów trochę z nudów. Drops nadgryzł i zostawił. Chyba sami będziemy musieli go jeść
