CAVIARNIA

Po zastrzykach i okropnie niesmacznych lekach, przyszedł czas na dalsze tortury - sprawdzenie jak Teo radzi sobie w wodzie. Niestety o ile przednimi łapkami wywijał co sił, żeby się wydostać, to niestety tylne jedynie naprężał. Mam nadzieję, że z czasem zacznie współpracować i jednak bieżnia wodna będzie możliwa.


Próbę reakcji na głęboką wodę przeprowadziłam przy okazji kąpieli. Pół brzuszka Teosia był gęsto pokryty jajami wszołów. Niestety trzykrotne, wydawałoby się dokładne mycie, nie przyniosło za dobrych rezultatów. Brzuszek nadal jest w jajach, jest ich mniej, ale nie wiele. Przeczepiło się do niego mocno to paskudztwo..
Brzuszek przed:

I chudzinek po kąpieli:


A rano dzielny Teo dostał przestronny domek. Tyyyle szczęścia :



Gorące podziękowania dla Asi, która podarowała Teosiowi drybed i matę Malutki ma już wyścielone. Podniosłam także poziom w klatce, by Teo mógł widzieć coś więcej niż ścianki kuwety. Zdecydowanie mu się to spodobało Tutaj mała próbka:
https://youtu.be/zyA_7N3an7E

Wygląda, że te wygody zachęcają go do ruchu i chyba dość wygodnie mu się przemieszczać. Brawo Teoś

A wszołom mówimy nie, przecież biedak nawet podrapać się nie może.

Kochany, dzielny Teoś! A jaki czyściutki i widać, że przypasił mu nowy wystrój klatki

A to na wsparcie i siłe do dalszej walki.

Super!!! Masz talent

E tam... Taka sobie amatorszczyzna , ale dziękuję za miłe słowa

Ile ten biedak musi się namęczyć

Kciukamy mocno, żeby z każdym dniem było co raz lepiej

E: widzę, że domek już poobgryzany... Może wysłać Wam paczuszkę z brzozowymi gałązkami, może maluszek polubi?

Dziękuję, mieszkam za miastem, więc dostęp do gałązek jest A domek poobgryzany, bo już horda tymczasów go testowała

No tak, nie ma to, jak sprawdzony sprzęt

Na odlepianie gnid dobry jest ocet. To stara domowa metoda. Nie zaszkodzi Teosiowi, a może mały się wreszcie pozbędzie tych jaj wszy.
Poza tym, jest jeszcze inny ciekawy sposób na pozbycie się wszy z włosów - grzebień elektrostatyczny. Poraża się pasożyty prądem .

Z dzieciństwa pamiętam: gęsty grzebień, na niego nałożona wata nasączona octem i wyczesywanie jak tylko mama coś znalazła.