Dawno mnie tu nie było...
Niedawno minął rok odkąd Neptunio vel. Wąsik z nami zamieszkał. Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Trochę się przez ten rok działo.
Neptunio przyjechał do nas, żeby dotrzymać towarzystwa Plutoniowi, który bardzo osowiał po stracie przyjaciela - Urania. Niestety po kilku miesiącach raczej zgodnego mieszkania razem, Plutonio podreptał za Uraniem... I tym razem to Neptunio był sam. Kilka dni później dowiedziałam się, że w Krakowie jest prosiaczek do adopcji (Chewbacca) i przyjechał do nas na próbę łączenia.
Na początku wydawało się, że wszystko jest OK. Chłopaki zamieszkali razem. Pomieszkali przez miesiąc... i się pogryźli. Spanikowałam i rozdzieliłam ich. Przez kolejnych kilka miesięcy panowie mieszkali na zmianę w dwóch różnych klatkach albo w dużej przedzielonej na pół... spotykali się tylko na wybiegu. I ku mojemu zdziwieniu na wybiegu wcale nie byli wobec siebie agresywni. Trochę się ganiali, a potem jedli z jednej miski. Czyli nie był to przypadek beznadziejny

Po dłuuuuugim rozpoznaniu terenu i konsultacjach z kilkoma właścicielami klatek-domoróbek, powstała klatka o wielkości 140x70 plus pięterko 35x70 i chłopaki wydają się być zadowoleni.
Poza małym epizodem z przeziębieniem Chewiego zdrowie im dopisuje. Produkują bobki w ilościach hurtowych. Obaj lubią mizianko i w ogóle super z nich świniaki.
Pozdrawiamy i dziękujemy za kciuki, bardzo nam się przydały
