
Przypomniał mi się stolik w bufecie w liceum i ekipa koleżanek entuzjastycznie planujących wakacje - stopem, do Francji, nad morze Środziemne - każda wolna chwila schodziła im na dyskusje i planowanie. Któregoś dnia ktoś powiedział coś w stylu, żeby nie krakały, bo się teraz nakręcą i jak potem nie wyjdzie to będzie porażka. I wtedy z ust jednej z nich padła wielka, życiowa mądrość: "No i co z tego, że nie wyjdzie? Jak nie wyjdzie, to przynajmniej z planowania będziemy miały radochę, a tak to nic nie zostaje."
