Dr Judyta dziś dwa razy dzwoniła z wieściami. Byłam w pracy, nie mogłam spokojnie pogadać, ale sporo się dowiedziałam. Najpierw, że Dr wczoraj już Juniora za bardzo nie ruszała, bo był mocno zestresowany. Dziś, po dokładnych oględzinach- przeraziła się jego stanem. Świnek odwodniony, przeraźliwie chudy, brzuch "ciastowaty" mocno wzdęty, mażące się odchody..
Poszły badania i wymazy, zostało zrobione USG (przez dr, która jest tam 1x w tygodniu- kto to?) I już po południu było wiadomo, że na USG nerki wyszły ok, za to wątroba wygląda źle. W kale wyszły drożdżaki, pierwotniaki i jakieś nicienie- wszystko dlatego, że badanie było wykonane z bardzo świeżej próbki. Wcześniej, kiedy wysyłałam materiał do Bydgoszczy- badanie było robione kilka dni po pobraniu, a raz- nawet po 6 dniach- wszystko, co zostało dziś znalezione, nie miało prawa przeżyć tak długo.
Junior ma wenflon, był nawadniany bardzo powolnym wlewem. Ma włączony Metronidazol i Nystatynę. I coś jeszcze (nie pamiętam). Jak dostanę opis wizyty, to wkleję.
Dr jest fantastyczna- bardzo dokładnie i wnikliwie robi wszystkie badania, a po pracy... zabrała Juniora do domu, aby mieć go na oku i dokarmiać
Obie mamy nadzieję, że wdrożone leczenie pomoże, choć jest taka możliwość, że kosmki jelitowe zostały trwale uszkodzone przez trwającą długotrwale inwazje pierwotniaków, drożdży i (być może) bakterii. Wtedy luźne bobki mogą pozostać, nawet jeśli przyczyna zostanie zlikwidowana. Nie wiem jeszcze, co będzie z wątróbką..
Czekam na dobre wieści. I już dziś wiem, że wysłanie Juniora do Warszawy to była dobra decyzja. Żałuję tylko, że czekałam tak długo. Chociaż.. Przy okazji którejś wizyty z Leszkiem, latem- zabrałam i jego. Wtedy dr Kasia zaleciła badania parazytologiczne- ja je zrobiłam po raz kolejny- i nic nie wyszło. Nauka na przyszłość jest taka, że badania wysyłkowe nie zawsze są miarodajne. Nic w nich nie wychodziło, nie było więc wiadomo, co leczyć, a świnek czuł się coraz gorzej. Czasami bywało lepiej nawet i kilka tygodni, ale problemy zawsze nawracały, a teraz już było naprawdę fatalnie. Mam nadzieję, że się pozbiera
Dziękuję za kciuki. Bardzo. Mam nadzieję, że on już czuje się lepiej, choć pewnie nie wie o co w tym wszystkim chodzi i skąd te całe zamieszanie. Moje kruche maleństwo.