Re: Moje kochane świnki (po)morskie
: 16 sty 2016, 13:15
Dziękuję za kciuki
Martwią mnie Juniora łapki, bo przez to, że siedzi w jednym miejscu, ma już dość zaawansowane pododermatitis..
Troszkę przybrał na wadze- dziś z rana miał 644g.
Najważniejsza informacja na dziś: Juniorek ma kolegę! Nie wiem, czy na stałe, bo może być tak, że go pogoni, jak tylko odzyska formę (a ja oczywiście ciągle wierzę, że odzyska). Na razie siedzą sobie w zgodzie już trzeci dzień.
Dałam mu najspokojniejszego tymczasa, jakiego miałam (Tamu). Lały go chyba od zawsze wszystkie świnki. Przyszedł do mnie z pseudo z zaawansowaną grzybicą, z poszarpanym uchem ( z którego pozostały mu smętne frędzelki), a już u mnie jeden z kumpli rozwalił mu nos. Siedział sam miesiąc czy dwa (tracę już poczucie czasu przy tych tymczasach), praktycznie nie wychodził z norki. Tylko patrzał oczkami kota ze Shreka, nawet nie uciekał przed ręką. Dziwnie spokojny.
No więc teraz siedzą sobie razem. Juniorowi kolega w klatce nie przeszkadza, tylko pierwszego dnia trochę na siebie cykali. Tamu, kiedy się wystraszy- ucieka pod hamak i chowa się za Juniorem. I tak sobie przytuleni siedzą. Patrzę i oczom nie wierzę. Nawet z jednej miski jedzą.
Zobaczymy, co z tego związku wyniknie. Dla mnie może tak zostać, bo mnie strasznie łapią za serce takie bidy, a ta jest jeszcze z twarzy do mojego pierwszego świnka Fredzia podobna. Może stąd się bierze moja słabość do niego.
Na razie niech sobie po prostu razem siedzą, bo chyba obaj na tym korzystają.


Martwią mnie Juniora łapki, bo przez to, że siedzi w jednym miejscu, ma już dość zaawansowane pododermatitis..
Troszkę przybrał na wadze- dziś z rana miał 644g.
Najważniejsza informacja na dziś: Juniorek ma kolegę! Nie wiem, czy na stałe, bo może być tak, że go pogoni, jak tylko odzyska formę (a ja oczywiście ciągle wierzę, że odzyska). Na razie siedzą sobie w zgodzie już trzeci dzień.
Dałam mu najspokojniejszego tymczasa, jakiego miałam (Tamu). Lały go chyba od zawsze wszystkie świnki. Przyszedł do mnie z pseudo z zaawansowaną grzybicą, z poszarpanym uchem ( z którego pozostały mu smętne frędzelki), a już u mnie jeden z kumpli rozwalił mu nos. Siedział sam miesiąc czy dwa (tracę już poczucie czasu przy tych tymczasach), praktycznie nie wychodził z norki. Tylko patrzał oczkami kota ze Shreka, nawet nie uciekał przed ręką. Dziwnie spokojny.
No więc teraz siedzą sobie razem. Juniorowi kolega w klatce nie przeszkadza, tylko pierwszego dnia trochę na siebie cykali. Tamu, kiedy się wystraszy- ucieka pod hamak i chowa się za Juniorem. I tak sobie przytuleni siedzą. Patrzę i oczom nie wierzę. Nawet z jednej miski jedzą.
Zobaczymy, co z tego związku wyniknie. Dla mnie może tak zostać, bo mnie strasznie łapią za serce takie bidy, a ta jest jeszcze z twarzy do mojego pierwszego świnka Fredzia podobna. Może stąd się bierze moja słabość do niego.
Na razie niech sobie po prostu razem siedzą, bo chyba obaj na tym korzystają.
