Mama będzie jednak jutro. Dzisiaj zajrzał brat na chwilkę. Boję się jej wizyty bo to osoba, która "wie najlepiej wszystko". A ja, mały żuczek, do pięt jej nie dorastam. Zawsze, odkąd pamiętam, wszystko robiłam nie wystarczająco dobrze. Nawet jak byłam w szkole prymusem, nie wystarczało jej. Zawsze mam niewystarczający porządek, zawsze widzi sierść itd.
Z Tosią dogaduję się chyba lepiej. Wczoraj miałam ochotę udusić to dziecko. Przestraszyłam się własnych myśli, zostawiłam ją z Arturem i wyszłam z domu, żeby odsapnąć. Pojechałam do Rossmana i kupiłam jej kosmetyków, podkładów itd. W innym sklepie 2 pary śpioszków, zabawkę. "Kurde, czy gdybym nie kochała tego dzieciaka to czy bym kupowała jej cokolwiek?" Tak sobie pomyślałam. Mała posmakowała mleka z butelki to teraz cyca nie chce. Czasem się uda jej wetknąć. A jak nie to zabawa laktatorem i je moje ale z butelki. Szału z ilością nie ma. Resztę dojada modyfikowanego mleka. Naprawdę czuję się jakbym robiła coś złego. Ale kurde coś ten dzieciak musi jeść. Zastanawiam się czy ma sens podawanie jej mojego mleka skoro nie ma go jakoś bardzo dużo. Jak myślicie?
Gaja - mój Rudolf dziękuję Twojemu Rudolfowi
Coś się Ruduś nie może przekonać do Artura teraz, unika go, nie chce z nim chodzić na spacery. Artur panikuje, że to przez to, że on go na operację zawiózł. Zauważyłam, że mniej je to moje kochane psisko. Ale jak się zdejmie kubraczek to od razu jest zadowolony. Próbuje się tam lizać i drapać w każdej wolnej chwili. Pewnie go szwy ciągną.
Toffi dzisiaj o 17.30 zrobił w kuchni awanturę. Drapał w szafkę i piszczał. Dopiero nas olśniło, że o 17-tej powinni tabletki dostać. Toffi na nowotwór a Rudi antybiotyk. Ten pies jest mądrzejszy od nas normalnie

A my w ferworze walki z małą zapomnieliśmy
Wczoraj też nie ogarnęłam jaki dzień i Toffi wyłudził kość wędzoną a potem gryzak. Rudi patrzył jakoś dziwnie ale nie załapałam, że to był jeden i ten sam dzień
Mam wrażenie, że Sisi schudła. Ehh z tymi prosiakami. Jak do wtorku dalej waga będzie spadała to pojedzie razem z Antosiem do weta. Sisi to była koleżanka Toli od Martuś. Ale się dziewczyny nie za bardzo lubiły. Miała iść do adopcji razem z Mają (też odebraną z Tolą i Sisi) ale jak już ktoś pytał o nie to rezygnował bo Sisi jest po usunięciu jajników i miała problemy z pęcherzem. Więc zostały u mnie na stałe.