Miałam napisać jeszcze przed snem, ale wszyscy byliśmy wykończeni. Zając chyba całkiem dobrze to znosi póki co. Był bardzo dzielny. Przy próbie nakłucia "kaszaka" okazało się, że nie ma płynu, noi dr Kasia znalazła jeszcze obok drugi mniejszy guzek. Miał lekki obrzęk, szwy dość spore, dwu rzędowe jeśli dobrze zrozumiałam (żeby sobie nie wydrapał). Posiedział sobie tak do 22, zdążył zjeść plaster ogórka. Warunkiem, że jadł było głaskanie, jak się przestało głaskać nie chciał jeść. W domu już trochę gorzej, nie chciał nic zjeść, schował się w norce. O 3 w nocy się obudziłam zamartwiając się, że za długo nie może być bez jedzenia, próbowałam go skusić ogórkiem, pomidorkiem, marchewką i cukinią, nie chciał. Dopiero wciągnął liść cykorii i sporo swojej ulubionej Cavi Complete. Rano już znacznie lepiej, choć głównie odpoczywa w legowisku. Dałam mu tolfine z sokiem z marchwii. Tama ciągle zagląda do niego, nawet dały sobie buzi przez kraty i Zając poturkotał chwilę kręcąc zadkiem. Tama też trochę się nacierpiała przy pobieraniu krwi, nóżka cała czerwona. Wyszło jej to nieszczęsne pogrubienie w pęcherzu, ale mniejsze niż kiedyś. Na razie nie chcemy jej kroić. Czeka je separacja na 10 dni... Czekamy na wyniki badania histopatologicznego Zająca i wyniki krwi Tamy.
Będziemy jeździć co dzień na zastrzyki do środy.
Tak wyglądał po operacji, nie widać za bardzo szwów, ale na razie nie chcę go męczyć.
Nie chcę straszyć na forum, ale można zobaczyć guzki na stronie (która jest w trakcie budowy) ze zdjęcia.
Dziękujemy serdecznie za kciuki, będą jeszcze potrzebne
