Na razie Cheetos trochę wychillował. Chociaż wczoraj jak skoczyły do siebie, to już widziałam latające świnie w powietrzu...ale nie, skoczyły i odskoczyły, koniec awantury. Wczoraj w ogóle było dużo atrakcji, Tazos spadł z domku, a mi serce stanęło...można powiedzieć, że przez Cheetosa, chciał się jak zwykle zsunąć, ale okazało się, że na miejscu docelowym stoi drugi prosiak. Zaczął się wycofywać, ale już było za późno i zleciał. Wbijałam mu do głowy pół wieczoru, że trzeba uważać, może coś tam zostało. Całe szczeście bez szkód fizycznych, nawet nie kwiknął z wrażenia.
Tazos odkąd jest druga świnka trochę się zmienił. Nieby go Cheetos nie interesuje, ale przestał gryźć klaty i zgrzytac zębami, co miał w zwyczaju wcześniej. Wcześniej co prawda więcej biegał, ale teraz mu się nie chce, jak cały czas ucieka od Cheetosa

Chociaż wczoraj prosiaki urządziły pokaz swoich możliwości w wyścigach.
Od jakiegoś czasu prosiaki przejęły cały pokój we władanie. Wcześniej jeszcze tunele, norki itp. były sprzątane z wybiegu, teraz leżą cały czas, tylko ktoś się o nie potyka co chwila

Pojawiły mi się mysli o powiększeniu stada, ale na razie jest stanowczy sprzeciw
W klatce powoli robi się ciasno...Najchętniej dołożyłabym chłopakom jeszcze jedną setkę. Szymon mówi, żebym wywaliła im połowę lumpów, ale nie mam serca. Domek jest duży, ale bez domku obydwa stwory żyć nie mogą, centrum życia i rozrywki po prostu. Ilość tuneli zredukowałam do jednego, miski nadal są dwie, podobnie jak paśniki, próbowałam z jedną miską, ale była awantura. No i ostatnio Cheetos ukochał sobie legowisko, wielkie toto, prawie pół setki zajmuje, no ale łobuz je uwielbia. Eh, z prośkami, a bez nich
Cheetos i jego łóżeczko
Taaakie wielkie..
