Wyjechaliśmy na urlop całe 3 tyg siedzenia no może nie na wsi ale własny ogród jest

. Dla prosiaczków chyba frajda, ale jak się okazało i pierwszy kontakt trawą po której się chodzi i można jeść. Od raz u uprzedzam pytania kojec był zamknięty bo u rodziców jest piesowa Tula ale prosiaczki ma w nosie.
Bałam się o reakcje Felka w końcu był "puszczony na wolność" co się skończyło w wiadomy sposób.
Najbardziej odważna okazała się Abi od razu zaczęła skubać zwiedzać wybieg i skubać trawkę. Tosia wystawiła głowę z domku i jadła to co w zasięgu siekaczy a dupka nagle zrobiła się bardzo ciężka i nie dawała się ruszyć z domku. Franka i Felek wyjedli cała trawę pod domkiem i zaczęli zwiedzać. Spędziły 3 godziny pod czujnym okiem moim i rodziców

co się bardzo przydało bo po raz pierwszy widziała orła z takiej odległości

ale poleciał dalej bo sąsiadka ma kurczaki - liczył na obiad.
Przed wyjazdem zabrałam całą 4 do weta, kontrolnie, na wszelki wypadek no i okazało się ze maja rozszerzenie z zagazowaniem żołądka, podejrzenie ze zakaźne i ze cała 4 to ma. No robią się okrągłe kulki po jedzeniu warzyw.
Dostaliśmy leki cała batalia do przyjmowania 6 x dz i bardzo cieszy mnie urlop bo mam je pod ręką i pilnuję.
Bałam się jak zareaguje Tosiowy i Abusiowy brzuch po takiej ilości trawy, ale zrobił się mniejszy

, wiec chyba w domu trawę trzeba będzie posiać
