Dojechałam ok 12 i nie doszłam jak już dzwonili. Dziewczyny żyją i mają się dobrze. Nie wiem jak z jedzeniem, bo papryka tak nie bardzo, ale zachowują się normalnie. Jedno zmartwienie mniej (odpukać). Zaczyna się uroczy czas szarańczy, na który czekałam od ładnych paru dni. Jeszcze nie było pełzaczków, ale miejmy nadzieję do jutra się zacznie. Będzie rrrudo i kolorowo
