Dziś byłam w Mv z Fikandrem ( korekcja zębów) i Glusiem ( osłuchanie).
Zamówiłam taksówkę, czekam. Podjeżdża Pan. Ja - w prawej ręce torba z Fikiem, w lewej torba z Glusiem. Lub odwrotnie.
Pan otwiera bagażnik. Mówię że nie chcę, że z tyłu z nimi siądę.
Pan ma jakiejś "ale" : bo on widział że te torby stały na chodniku, a on ma skórzaną tapicerkę itd.
Mówię że mam kocyk i mogę go na tę skórzaną tapicerkę położyć, ale już prawie wyjmuję telefon żeby inną taksówkę zawołać
Pan mówi że damy na podłogę, ale za miejscem kierowcy nie bardzo się chce zmieścić . I nagle Pan zagląda do torby iiii ....
Ach przepraszam bardzo, mówi Pan, tu ma pani zwierzątka. Jakie maleńkie. Jakie sympatyczne. Ach, jeden jak stoi i patrzy! A jak się nazywają?
I już nie ma mowy o żadnym bagażniku. O żadnej podłodze. Ach, co tam tapicerka, przecież sucho jest, to torby czyste. A czy nie za zimno im? Klimę może podkręcić? Odkręcić? A może okno lepiej? A bo Pan to miała takiego kota ... i taką suczkę ...
Tak że tak ...
