Strona 188 z 255

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 02 paź 2017, 23:56
autor: silje
Wiem, że dłuuuga droga do wyzdrowienia przed nim, ale mam nadzieję, że da radę.
Dziś, a właściwie wczoraj- byłam w trybie pilnym u dr Judyty.Nie podobał mi się Kazik, bo niby ciągle cośtam ciamka, ale jednak tracił swe cenne gramy. Do tego ciągle miałam wrażenie, ze ten ropień rośnie. I nie myliłam się. Nawet w ryjku pełno było ropy.. Został bidak na noc w lecznicy na zabieg odbarczenia tego ropnia. Nie mogliśmy zrobić tego od razu, bo pora była dość późna - nie zdążyłby się porządnie wybudzić. Musiał zostać i z rana Dr się za niego bierze. P zabiegu nie będę mogła go odebrać, bo przecież jadę z Biszkoptem do Warszawy. A w środę cały dzień w pracy.. Dopiero w czwartek jestem wolna... o ile nie będę musiała pojechać odebrać Biszkopta. To wtedy w piątek pojadę po Kazika.
Na szczęście Kazikiem zgodzili się zaopiekować przez te najbliższe dni Ewa i Michał :buzki:
Boje się tych nadchodzących dni.

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 03 paź 2017, 5:21
autor: swissi
:( :fingerscrossed:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 03 paź 2017, 7:32
autor: silje
W czasie wczorajszej wizyty rozmawiałam z Doktórką na temat antybiotyków przy takich ropniach. Ona uważa, że Enrofloksacyna jest silniejsza i skuteczniejsza od Penicyliny. Penicylina jest znowu bezpieczniejsza i wygodniejsza w podawaniu długoterminowym, kiedy stosuje się ją np. przez 3 tyg ale podając co 3 dni. Nie wykluczone, że Kazik po zabiegu przedzie na Penicylinę. Ja nie mam (na szczęście!) jakiegoś wielkiego doświadczenia w temacie ropni, ale np. Mroku pięknie się na Enrofloksacynie (i płukankach oczywiście) wyleczył. Mam nadzieję, że i teraz się uda :pray:
Osobiście uważam, że dwie świnie z podobnym problemem jednym czasie to zdecydowanie za dużo. Nawet jedna, to zbyt wiele jak dla mnie. I skąd to dziadostwo?
Wczorajszy widok paszczy Kazika mnie dosłownie załamał.. Jest z nim gorzej, niż myślałam. Jak on jadł? Chrupał nawet marchewkę i suchą karmę, ratunkową wypluwał. Czeka nas długie leczenie, to pewne. Z Biszkoptem- to samo.. Biszkopt jakby chętniej je. Tzn. nadal na siłę, ale jakby.. przyzwyczaił się do bólu. Boję się go zostawić w tej Warszawie, to taki strachulec.. Myślę, co wyjdzie z tych badań i jak to będzie po zabiegu.. Nie mam głowy do niczego innego.

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 03 paź 2017, 12:52
autor: sosnowa
:pocieszacz:

bardzo mocno trzymam. uda się.

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 03 paź 2017, 14:27
autor: silje
Kaziutek już po zabiegu, ma się podobno nieźle. Ropień był duży, ale dość daleko od zęba- na razie tyle wiem.

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 03 paź 2017, 16:48
autor: sosnowa
:fingerscrossed: :fingerscrossed: :fingerscrossed:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 03 paź 2017, 17:49
autor: martuś
Oj takie rzeczy tu się dzieją....
Duuuużo zdrówka dla obu panów :fingerscrossed:
Czekamy na pozytywne wieści z Warszawy :buzki:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 04 paź 2017, 16:49
autor: silje
Wczoraj wróciłam bardzo późno- i padłam. Ale wróciłam razem z Biszkoptem :)
Jednak dr Kliszcz, to jest spec. Naprawdę- zajął się Biszkoptem baaaardzo dokładnie. Cała nasza wizyta trwała dwie godziny.
Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem fachowości.
Jak się okazało- na początku nic nadal nie było ewidentne. Trzeba było wykonać bardzo precyzyjne dodatkowe zdjęcia w znieczuleniu wziewnym. Przy samym badaniu nie byłam obecna, ale potem uzyskałam bardzo dokładną relację. Okazało się, że przyczyną niejedzenia i chudnięcia jest masywny stan zapalny dziąseł, wywołane przez pękniętego trzonowca z prawej strony, oraz całe mnóstwo włosów, powtykanych w kieszonki. Trudno teraz powiedzieć, co było pierwsze, ale możliwe (tak sobie myślę), że pierwszy był pęknięty ząb- świniak przestał jeść, a z bólu zaczął się wylizywać. Włosy zaczęły się gromadzić, dziąsła przeszły w stan zapalny, zrobiły się rozpulchnione i bolesne. Trudno było w tych warunkach wykonać prawidłowo korektę, dlatego z czasem ryjek przestał się domykać,a ślina napływa w ogromnych ilościach . Dr Kliszcz wykonał dosłownie remont kapitalny paszczy- przyciął zęby...a także dziąsła. Oczyścił wszystko dokładnie. Uprzedził, że przez pierwsze trzy dni Biszkopt będzie się gorzej czuł, ale powinien od razu przestać się ślinić. I rzeczywiście!- dziś mamy pierwszy dzień po miesiącu, kiedy nie jest zaśliniony. Dostał oczywiście antybiotyk i leki p/bólowe. Wracamy też do Nystatyny, bo nadal utrzymuje się drożdżycowy zapaszek. Poprzednia terapia Nystatyną wg Dr mogła w ogóle nie trafić w chore miejsca, a zalegające włosy i resztki jedzenia ciągle i na nowo powodowały fermentację i rozwój drożdżaków. No i tak to było...
Ropnia nie ma i nie trzeba wyrywać zębów :tired:
Dziś świń wygląda trochę lepiej- nie jest zaśliniony i jest bardziej aktywny. Nadal nie chce sam jeść, ale mam nadzieję, że za dzień, dwa stanie się cud.
Za tydzień kontrola.

A Kazik po zabiegu podobno zabrał się niemal od razu ochoczo za jedzenie :). Myślę, że poczuł dużą ulgę po usunięciu tego ropnia. Dziś na 17.00 szedł z Ewą do kontroli do dr Judyty. Jeszcze nie wiem, jak na tej kontroli wypadł, ale jestem dobrej myśli.
Widzę światełko w tunelu :)

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 04 paź 2017, 17:19
autor: sosnowa
Fantastyczne wieści. Nie ma to jak specjalista :like:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

: 04 paź 2017, 20:00
autor: Asita
Bardzo pięknie, że udało się doprowadzić sprawę do porządku :D :D
Dodam jeszcze, że doprawdy Żurek miał taką samą sytuację... Jadł coraz mniej i też się wygryzał (choć on od dawna). I jak w końcu po ponad 2 miesiącach zdecydowałam się na obadanie paszczy pod znieczuleniem (też Judyta od razu zrobiła rtg od środka), to się okazało, że oprócz brzydkiej sprawy z siekaczem (co widać od razu, bo z przodu) to 1 trzonowiec był wyłamany i wbił się między pozostałe powodując ból, dziąsła też były opuchnięte a kieszonki zapchane. Różnica jednak była taka, że nie doszło do tak poważnego stanu zapalnego i ślinienia.