Przepraszam za spóźnienie, ale w końcu do domu przyjechałam wczoraj wieczorem.
A więc, dzisiaj postanowiłam zrobić Mimiemu sesję zdjęciową. Miałam wielkie ambicje co do tego i już wyobrażałam sobie piękne fotki świnki z krwawnikiem. Oczywiście, nic nie poszło tak jak miało. Mimiego bardziej interesowało bieganie po kocyku tam i z powrotem niż jedzenie i tak większość fotografii to czarno-rudo-białe plamy
Po miesiącu, który Mimi spędził u mnie w domu, mam także nowe odkrycia - Mimi boi się odkurzacza oraz jest przewodniczącym komitetu powitalnego w moim domu, czyli kwika zawsze i stale. Nawet, jeżeli micha jest pełna a ktoś tylko wejdzie do kuchni, oczywiście.

Po co wstawać, kiedy sami miskę pod nos wstawili?
PS: nie wiem czy ktoś zauważył, że wszystkie tymczasy, które były w moim domu miały robione zdjęcia na tym kocu. Zadziwiające jest to, że dosłownie wszystkie obsikały go. Szkoda, że to mój, a nie "świnkowy" koc.
A więc hop, hoop, gdzie jest DS Mimiego? Przecież to taki przystojny chłopak!