Właśnie skończyłyśmy pierwszy wspólny wybieg. Były razem godzinkę. Na wybieg zaniosłam je razem każdą na jednej ręce opartą o mnie i był spokój. Na wybiegu żadna wcześniej oczywiście nie była. Było terkotanie, w końcu wąchanie nosków i tyłeczków. Duży spokój na odległość 50 cm. Generalnie Emila większa agresja - rzucała się na D`esert (czyt. Dizert) kilka razy, z kolei D`esert prawie pełna olewka ale strasznie broniła się przed wąchaniem i broniła jedzenia. Choć była bardziej uległa i częściej się wycofywała, a Emila za to częściej uciekała. Miały takie 5 minutówki. Jadły nos przy nosie a za chwilę foch i podgryzanie siebie.
A za chwilę znów na odległość 15 cm jedna jadła, druga leżała i się myła. Był moment że D`esert jadła a Emila przyczajona patrzy jak na dziwo prawie jakby myślała " O co kurcze chodzi, ta sobie je a ja tu obok stoje... hello ?" Dużo pomrukiwania.
I generalnie chyba nic nie zrozumiałam z tego ich przekazu, poza tym że D`esert jest bardzo spokojna, ale sobie nie pozwoli, a Emila bardzo zaczepia. Znowu ja miałam największego stresa.... i mój pies który bacznie obserwował wszystko co się działo, prawie jak ochroniarz na czatach

Zastanawiają mnie te ich chwilówki - raz prawie że miłość a drugim razem wojna... A teraz już w klateczkach D`esert leży a Emila je. Troche mnie martwi to ich "milczenie" . I już nie wiem czy było ok czy nie .....