Emet nie próżnuje. Jego ambicją jest wymieść wszystko, co mu się podsunie do jedzenia i przerobić to na wprost idealne bobki. Ile on tego produkuje - z podziwu wyjść nie mogę! W tej sytuacji Wili, któremu apetyt ostatnio trochę osłabł (mam nadzieję, że tylko ze względu na stres związany z ciężkim stanem Erysia i jego odejściem), wydaje się być niejadkiem. Oby nowy kolega zachęcił go do jedzenia.
Emet w ogóle nie jest płochliwy, nie ucieka przed ludzką łapą, nie chowa się po kątach, pozwala spokojnie wyjąć z klatki i miziać. Z charakteru przypomina naszego Hermanka, świniaka o cudownym usposobieniu. Mąż myśli nad nowym imieniem, tym razem angielskiej proweniencji, jako że Emet ma epizod londyński w życiorysie. Ja tam nie jestem za zmianą imienia, ale dałam prawo wyboru mężowi, jako że on napierał na adopcję i pojechał wszystko szybko załatwić
W hamaku dzisiaj rano już się wylegiwał. I zagląda do Wilka i piłuje pręty klatki

Jako, że przejściowa klatka u mnie to zaledwie 60-ka, zostawiłam ją otwartą i zorganizowałam mały wybieg, ale sam jeszcze nie chciał z tej możliwości skorzystać.