Niestety dziś około godz. 8:45 rano Beatka odeszła
Wczoraj (niedziela) o 19 byłem z Beatką na kontroli. Dość dobrze już bobczyła, ale nie chciała jeść. Do tego miała wzdęty brzuszek (gazy), dr zrobił jej USG, brzuszek był pełen treści, nie było nic niepokojącego. Był też taki jakby nadmiernie ciepły. Dr Ruszkowski sprawdził temperaturę w dupci - było 39,7 stopni – czyli górna granica normy. Dr powiedział, że spróbujemy pominąć jedną dawkę leku na perystaltykę i włączymy 0,5 ml Espumisanu przy karmieniach. Karmienia zmniejszone o połowę, czyli po 4 ml, żeby trochę ją zastymulować do jedzenie. Ogólnie Beatka była w niedzielę wieczór w naprawdę dobrej formie - podczas mierzenia temperatury bardzo się wyrywała - było widać, że ma siłę. W ogóle jej przymusowe karmienie było z dnia na dzień coraz cięższe, bo coraz mocniej protestowała.
Espumisan niestety nic nie zmieniał (brzuszek był dalej twardy). Dostała jeszcze jeść o 4 rano + 0,5 ml Espumisanu. Zasadniczo było ok. O 7:00 rano zaczęła nagle głośno kwiczeć - leżała wtedy już na boczku, była niesamowicie silnie wzdęta. Dostała jeszcze szybko zastrzyk przeciwbólowy. Niestety nie dało się więcej już nic zrobić. Po prostu przestała oddychać. Odeszła w drodze do kliniki. Tragedia
Wszyscy, łącznie z dr byliśmy zaskoczeni. Wczoraj wieczorem naprawdę wyglądało już dobrze w porównaniu do tego co było wcześniej. Ja jestem po prostu przybity
Ogólnie dr mówi, że cysty były naprawdę duże i organizm mógł po prostu nie wytrzymać tak dużego cięzcia. Druga ewentualna możliwość, to że się zachłysnęła podczas karmienia - nie da się tego wykluczyć, ale raczej coś jednak było nie tak z tym brzuszkiem. On był twardy już w niedzielę, do tego od 2 dni sprawiał wrażenie mocno rozgrzanego. Oczywiście można powiedzieć, że operacja była błędem, ale gdybym jej nie podjąć - nie wiadomo jak długo by jeszcze żyła.
Beatka była w wieku maksymalnie 2 i pół roku. Była z nami od 3 czerwca 2017 czyli 401 dni - 1 rok, 1 miesiąc i 6 dni. To zdecydowanie zbyt krótko. Kilka tygodni spędziła z Frodzią, od 18 sierpnia trwały próby jej połączenia z Inką, które zakończyły się sukcesem chyba po 2 miesiącach bojów. Obie przyjaźnie świńskie należy określić jako dość szorstkie, ale mimo wszystko - zwłaszcza od pewnego czasu - było widać, że Beatka bardzo potrzebuje Inki. Na wybiegu szukała Inki, gdy uciekały z wybiegu - zawsze biegła za Inką.
Beatka była świnką ze słodkim pyszczkiem, bardzo przytulaśną, ale miała też dość kapryśny charakter. Ostatnie pół roku z wielką pasją gryzła kraty. Lubiła ogórki, pomidorki, nieco mniej buraczka i marchewkę. Nie lubiła papryki. Kiedy było trzeba to nie dawała sobie w kaszę dmuchać i potrafiła przywalić czasem Ince - gdy ta się zbytnio spoufalała. Będzie nam jej bardzo mocno brakować. Starałem się, by miała dobry świński dom, najlepszy jaki mogłem jej stworzyć.
