Świnkowe mieszkanie nadal nie ustaje w pracach poprzedzających przyjęcie nowych koleżanek. W poniedziałek powinny pojawić się długo wyczekiwane panienki z Gorzowa. Misia słyszała opowieści jakoby nowe świnki pojawiały się na świecie zaraz po dźwięku domofonu. Dlatego też za każdym razem, gdy rozlega się "dryyn..." niecierpliwie spogląda w stronę drzwi wejściowych. Cały piątkowy poranek, przed wyjściem do pracy, Duzi krzątali się po mieszkaniu, aby skończyć nowy świnkowy pałac.
Duża usiadła na dywanie i zaczęła oklejać kuwetę klatki tapetą w przeróżne litery i nutki... żeby świnkom nie było smutno.
Musicie bowiem wiedzieć, że najbardziej na świecie świnki lubią jeść, potem spać, potem robić bobki, potem sikać, potem jeść bobki, potem chodzić do kuchni, potem w tej kuchni siedzieć pod szafkami, potem obgryzać patyki przy wejściu do klatki, potem kłikolić, potem chrumolić, potem tuptać, potem spać, potem fikać, potem pić, potem znowu jeść... czytać to tak naprawdę nie lubią, ale lubią udawać, że lubią czytać. Skoro więc wszystkie poprzednie potrzeby świnkowe są zaspokajane, to dlaczego i tej z udawaniem czytania, Misia miałaby nie zaspokajać. Zatem tapeta musiała być w literki i nutki... musiała i basta.
Duży też zajął się pałacem świnek. Znów poszedł do piwnicy, aby wzmocnić dolne krawędzie siatki. Trzeba przyznać, że pomysł na listwy wzmacniające wziął ze świnkowego forum. Dokładnie z wątku Katiush'y... chodzi o białe listewki, którymi wzmocniła krawędzie siatki swoich świnek... Duży nie miał jednak ze sobą aparatu... no i nie zrobił zdjęć.
Na szczęście Duża miała aparat, żeby zrobić zdjęcia kuwety.

Oczywiście Misia musiała dokładnie sprawdzić jak postępują prace...
Oto inspektor na placu budowy:

Najpierw pomiary geodezyjne. Grunt się nadaje.

Następnie bliżej przyglądamy się fasadzie pałacu.

W końcu sprawdzenie konstrukcji od środka.

Giglanie stopy jest równoznaczne z akceptacją i podpisaniem odbioru.
Ufff... ależ Dużym się upiekło.