Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
: 06 sty 2018, 23:37
Problem w tym, że tu nie ma żadnego jednoznacznie dobrego rozwiązania.. Jakąkolwiek decyzję bym nie podjęła- może skończyć się źle. A jeszcze dziś czytam, że Bursztyn u NIKI2 właśnie odszedł, nigdy nie wyzdrowiał po analogicznej operacji
. Tak, że i ona wcale nie gwarantuje powodzenia. Znowu jeśli się zostawi tak, jak jest, to będzie to siedzenie na bombie z opóźnionym zapłonem. Potem mogę żałować, że nie zrobiłam nic, kiedy był na to czas. Z kolei jeśli będą komplikacje po zabiegu- będę sobie wyrzucała, że trzeba go było nie ruszać i dać jeszcze trochę pożyć. Tak źle i tak niedobrze.
Póki co jestem zdecydowana na zabieg, bo tylko on -jeśli się uda- daje szansę na wyleczenie i powrót do normalnego życia. Jeśli się uda. Termin jest ustalony na czwartek. Ale nie wiem, czy nie stchórzę.

Póki co jestem zdecydowana na zabieg, bo tylko on -jeśli się uda- daje szansę na wyleczenie i powrót do normalnego życia. Jeśli się uda. Termin jest ustalony na czwartek. Ale nie wiem, czy nie stchórzę.
Tak, wiem.. Pogadałabym z Joanną.. Wiem, że z Bunią źle aktualnie, ale chyba z innego powodu, niż ropień zagałkowy. Nie mam kiedy czytać dokładnie wątkówporcella pisze:Joanna.ch i jej Bunia ? http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... start=5660
