martuś pisze:To normalne, że tęsknicie za Feniksem. Za 3 dni miną 3 miesiące jak odeszła moja Nalusia a mi dalej potrafi polecieć łza jak o niej pomyślę...
Miłość i dobre jedzenie potrafią czynić cuda. Musicie też pamiętać, że Zefirek żył w małej klatce i może mieć jakieś przykurcze mięśni. Nie wiadomo czy był wypuszczany na wybieg... Swoją drogą to piękny z niego chłopak

Współczuję straty. Chciałbym nie wiedzieć, ale wiem, co czujesz. To druga utracona świnka. Pierwszy był peruwianek - Pepe, z nami 5,5 roku. To chyba znamienne, że jak coś nazwiesz, to zmienia to status.
My z żoną podejrzewamy się o jakąś świnkoplazmozę, bo to nie jest normalne tak się przejmować małym gryzoniem. Dlatego, jak tak czytam o Waszych dokonaniach, to jestem dobrej myśli i wiem, że dobrze robię. Dodatkowo mam bardzo dobrą kobietę u boku, która walczy naprawdę całym sercem o kawałek sprawiedliwego świata. Czyli miłość odhaczona

Szczerze, to Zefirek jest wypłoszem, ma szorstkie, płowe futro, brzydkie zęby, krzywą sylwetkę, nieforemne uszy, jedno oczko bardziej zamknięte, opuchnięte łapki, siedzi skulony z bólu i strachu - taki brzydal. Wyciągany był, czego mu współczuję, bo ma opuchnięte stawy, co niesamowicie boli. Do klatki uciekał, czemu się nie dziwię, bo świnek był otoczony przez dwa psy (łagodne, ale szybkie i duże).
Na dzień dzisiejszy zaczął popcornić (2x). Przytył i stara się najeść na zapas. To akurat mnie martwi, zostały nieco ograniczone racje żywnościowe. Odrobinkę lepiej chodzi i trochę biega (zaczął uciekać przed ręką). Futerko zaczyna się błyszczeć, a siekacze są coraz bardziej białe. Dużo sianka je, a to doskonale rokuje jego szczęce. Bardzo ciekawski prosiak, obserwuje otoczenie, gdy wyciągamy domek. Podchodzi do strzykawki pić karmę ratunkową. Dzisiaj czeka go trauma - zastrzyk witamin, bolesny. Łapy odrobinę mniej napuchnięte, ale dalej chodzi sztywno. Trudny przypadek. Najistotniejsze, że wszystkie organy ma zdrowe.