Re: Futrzane stado Paprykarza-oddam za dopłata 2psy i 2 koty
: 16 sty 2015, 23:24
Toffi dziękuje za dowody uwielbienia.
On teraz po yej akcji z pęcherzem jest na specjalnej diecie weterynaryjnej. Między innymi powoduje ona, że pies częściej sika . Wracam ja wczoraj bez sił do domu po pracy. Wczołgałam się na ten mój strych. Otwieram drzwi i wypadły psy. Norma. Rudi skacze koło mnie a Toffi gdzieś się ulotnił. Patrze a on przy głównych drzwiach na dole smęci, że chce na dwór. Rzuciłam torbę i bez smyczy zabrałam ich na dwór (tylko w wyjątkowych szybkich akcjach ich nie spinam). Toffi poleciał sikać. Już w myślach pomstowałam na męża, że pewnie przed pracą z nimi nie był. Zadzwoniłam gotowa go udusić przez telefon no ale mówi, że był. Pomyślałam, że to ta karma cholerna.
Wracam z psami do domu. Toffi stanął przy drzwiach od łazienki i się tam wścieka. Niedaleko stoi wiaderko z karmą, więc myślałam, że stosuje wymuszenie rozbójnicze
Rozpakowywałam zakupy i starałam się nie zwracać na niego uwagi. No ale "Dobra, wygrałeś, podejdę". Zobaczyłam, że on nie do wiaderka tylko do łazienki się wścieka. Przez uchylone drzwi zobaczyłam: .... wielką kupę postawioną "na raty" w kilku miejscach. Do tego gratis była kałuża z moczu. Odwracam się i oczywiście Toffi wykorzystał swoją kocią zdolność, do wtapiania się w otoczenie, kiedy coś przeskrobie. Albo udaje, że śpi. Szkoda, że ogonem wtedy merda.
Zza oparcia sofy wyglądały tylko oczy. Czyli już wiedziałam czyja to robota. Pomyśłam tylko, że jak koty w to wlazły to ciekawie dom nie wygląda
Ale śladów kociej obecności w kupie nie stwierdziłam. Od razu przypomniał mi się obrazek

"Trzeba było" pomyślałam. Kiedy krew odpłynęła mi z twarzy, zabrałam się do sprzątania. Oczywiście koty też musiały mi pomóc. Ginger siedziała na umywalce a małą kotkę przytrzymywałam nogą heheh. Szybko bo mi przeszkadzała wrzuciłam kupę do kibelka. Spuściłam wodę i kolejna niespodzianka. Kibelek się zatkał! Walczyłam z nim dzielnie. Aż nawet nastał moment, że zrobiło mi się szkoda biednego psa, bo może chory. Ale nie! Przypomniało mi się, że jak wczoraj wieczorem wróciłam do domu to Rudolf przyniósł mi zadowolony folię od chleba (mamusi synuś zawsze doniesie na resztę). Któryś kot ściągnął z szafki (założę się, że mała)i poczęstowali się chlebem. Toffi od tego pewnie miał biegunkę. Wrrrrr
Sprzątam sobie ale coś jakoś cicho w tym domu się zrobiło. Wynurzam się z łazienki po walce z kupą. Ki diabeł, żadnego nie widać. No tak za spokojnie by było. Idąc do łazienki zostawiłam torbę z zakupami na szafce. Zaglądam do torby a tam Winnie siedzi zadowolona i żre mi pasztet!!
Kiedy w końcu siadłam i myślałam, że zasłużyłam na spokojne wypicie kawy, ta krwiożercza banda postanowiła dostarczyć mi rozrywki. Kotki wlazły we dwie do kartonu i tam się tłukły. Rudolf chciał je rozdzielać, Toffi się tam tez zakręcił i obaj dostali po mordzie od Ginger. Wrzasku narobili jakby ich ktoś ze skóry obdzierał. Ale nastał w końcu względny spokój.
Muszę im karny karton założyć. Chociaż koty lubią kartony 

Ale od znajomych zawsze słyszę. "Ty nie masz czasu? Przecież nie masz dzieci" Wrrrr
On teraz po yej akcji z pęcherzem jest na specjalnej diecie weterynaryjnej. Między innymi powoduje ona, że pies częściej sika . Wracam ja wczoraj bez sił do domu po pracy. Wczołgałam się na ten mój strych. Otwieram drzwi i wypadły psy. Norma. Rudi skacze koło mnie a Toffi gdzieś się ulotnił. Patrze a on przy głównych drzwiach na dole smęci, że chce na dwór. Rzuciłam torbę i bez smyczy zabrałam ich na dwór (tylko w wyjątkowych szybkich akcjach ich nie spinam). Toffi poleciał sikać. Już w myślach pomstowałam na męża, że pewnie przed pracą z nimi nie był. Zadzwoniłam gotowa go udusić przez telefon no ale mówi, że był. Pomyślałam, że to ta karma cholerna.
Wracam z psami do domu. Toffi stanął przy drzwiach od łazienki i się tam wścieka. Niedaleko stoi wiaderko z karmą, więc myślałam, że stosuje wymuszenie rozbójnicze

Zza oparcia sofy wyglądały tylko oczy. Czyli już wiedziałam czyja to robota. Pomyśłam tylko, że jak koty w to wlazły to ciekawie dom nie wygląda


"Trzeba było" pomyślałam. Kiedy krew odpłynęła mi z twarzy, zabrałam się do sprzątania. Oczywiście koty też musiały mi pomóc. Ginger siedziała na umywalce a małą kotkę przytrzymywałam nogą heheh. Szybko bo mi przeszkadzała wrzuciłam kupę do kibelka. Spuściłam wodę i kolejna niespodzianka. Kibelek się zatkał! Walczyłam z nim dzielnie. Aż nawet nastał moment, że zrobiło mi się szkoda biednego psa, bo może chory. Ale nie! Przypomniało mi się, że jak wczoraj wieczorem wróciłam do domu to Rudolf przyniósł mi zadowolony folię od chleba (mamusi synuś zawsze doniesie na resztę). Któryś kot ściągnął z szafki (założę się, że mała)i poczęstowali się chlebem. Toffi od tego pewnie miał biegunkę. Wrrrrr
Sprzątam sobie ale coś jakoś cicho w tym domu się zrobiło. Wynurzam się z łazienki po walce z kupą. Ki diabeł, żadnego nie widać. No tak za spokojnie by było. Idąc do łazienki zostawiłam torbę z zakupami na szafce. Zaglądam do torby a tam Winnie siedzi zadowolona i żre mi pasztet!!
Kiedy w końcu siadłam i myślałam, że zasłużyłam na spokojne wypicie kawy, ta krwiożercza banda postanowiła dostarczyć mi rozrywki. Kotki wlazły we dwie do kartonu i tam się tłukły. Rudolf chciał je rozdzielać, Toffi się tam tez zakręcił i obaj dostali po mordzie od Ginger. Wrzasku narobili jakby ich ktoś ze skóry obdzierał. Ale nastał w końcu względny spokój.



Ale od znajomych zawsze słyszę. "Ty nie masz czasu? Przecież nie masz dzieci" Wrrrr