CAVIARNIA

Tyle się dzieje, tyle nowych informacji, wracam z apteki ze sterydami dla Shaggusia i będę zaraz opisywać co dzisiaj się dowiedziałam, bo równocześnie się boję i jestem szczęśliwa Byliśmy dzisiaj u doktor, która wtedy z Luckym przyjęła, więc było całkiem nowe spojrzenie na sprawę

Shagguś ma zajęte 2/3 płuc ciężko powiedzieć co to jest konkretnie, ale normalny oddech raczej nie wróci, bo one są niepowietrzne i musi dużo energii zużyć na to żeby wypełnić je do końca, dlatego też chudnie... Zużywa o wiele więcej energii niż zdrowa świnka. Pozostała część płuc jest normalna.

Wyniki krwi się poprawiły! Stąd recepta na sterydy, bo widocznie zaczęły mu pomagać

Pani doktor zaproponowała coś, co mi dało nadzieję, ale jest jeden problem. Chodzi o konsultację onkologiczną i radioterapię. Nic nie jest stracone niby, ja już wcześniej o tym myślałam, ale uznałam że może to głupie i nic nie da.

Problem w tym, że to chyba jakaś wieś w okolicach Wrocławia, a ja bez samochodu to cyrk trochę... I teraz mamy miesiąc na decyzję, bo wtedy kontrola u nas, moja mama nawet twierdzi żeby go umówić więc połowa sukcesu za nami. To się nazywa dokładnie Groblice, ale nie da się inaczej dojechać niż samochodem i nie wiem.

Zaraz będzie jak zwykle, że taki kawał jechać, znowu na świnie kasa idzie itd. więc już widzę to proszenie o podwiezienie kogoś z rodziny

Może jakieś dobre dusze z forum Ciebie wspomogą, trzymam mocno kciuki

Napisz o tym na fb SPŚM, skonsultuj koniecznie. Nigdy nie słyszałam, by stosowano u świnek radioterapię. U kogo go leczysz?
Niestety diagnoza przyczyn chudnięcia może być słuszna, mam ten sam problem ze swoją, takie oddychanie zużywa masę energii.

sosnowa pisze:Napisz o tym na fb SPŚM, skonsultuj koniecznie. Nigdy nie słyszałam, by stosowano u świnek radioterapię. U kogo go leczysz?
Niestety diagnoza przyczyn chudnięcia może być słuszna, mam ten sam problem ze swoją, takie oddychanie zużywa masę energii.

Teraz aż sama się zaczęłam zastanawiać, czy nie pomyliła z chemioterapią z pośpiechu. W każdym razie jeździmy do SKVet, tak to do dr Dziwaka, ale terminy pozajmowane więc u dr Stańczykowskiej byliśmy, bo kontrola już musiała być, a chodziło bardziej o RTG i morfologię tylko, onkolog wyszedł jako propozycja i sugestia przy rozmowie. Czytałam że ta przychodnia jest naprawdę dobra, także szukam ciągle informacji co i jak

Ustaliłyśmy, żebym przemyślała to i na kolejnej wizycie ewentualnie zacznie być szykowana próbka dla nich jakaś, na maila te wszystkie najważniejsze informacje itd.

Ogółem z desperacji aż znalazłam połączenie pociągiem do Zębic Wrocławskich i stamtąd na nogach kawałek przejść tylko i jesteśmy na miejscu, więc kolejna sprawa będzie załatwiona. Nie chcę żeby to brzmiało jakbym działała pod wpływem emocji, ale takie podstawowe rzeczy wolę mieć już w zanadrzu ogarnięte nawet jeśli do niczego nie dojdzie

Też myślę, żeby najpierw to skonsultować z nimi tak po prostu, jakieś dalsze kroki to inna sprawa będzie.
Na razie mamy etap zbierania informacji...

Klaudia, dopytałam. To jest świetna lecznica i są takie możliwości leczenia. Z drugiej strony, niestety, musisz się liczyć z tym, że skoro to są tak duże zmiany, to może to być po prostu męczenie go. Miałam do czynienia kilkakrotnie z problemami płucnymi, także nowotworowymi i to nie jest sprawa prosta. Naprawdę z całego serca współczuję i trzymam kciuki, walczysz o niego jak lwica. Nie czuj się jednak winna, jeśli nie będziesz w stanie go tam wozić, nie wszystko jest możliwe, a czy to by mu pomogło też nie wiemy. Trzymam kciuki!

Pewnie, że radioterapii można spróbować jeśli wet prowadzący tak sugeruje. Jeśli skonsultujesz jego przypadek to będziesz wiedzieć na czym stoisz i jakie są jego szanse, może nie na wyleczenie, ale na przedłużenie życia bez bólu

sosnowa pisze:Klaudia, dopytałam. To jest świetna lecznica i są takie możliwości leczenia. Z drugiej strony, niestety, musisz się liczyć z tym, że skoro to są tak duże zmiany, to może to być po prostu męczenie go. Miałam do czynienia kilkakrotnie z problemami płucnymi, także nowotworowymi i to nie jest sprawa prosta. Naprawdę z całego serca współczuję i trzymam kciuki, walczysz o niego jak lwica. Nie czuj się jednak winna, jeśli nie będziesz w stanie go tam wozić, nie wszystko jest możliwe, a czy to by mu pomogło też nie wiemy. Trzymam kciuki!

Raz tylko miałam najgorszy scenariusz w głowie i to było w styczniu jak się wszystko najbardziej zaczęło. Od tamtej pory nawet mi nie przeszło przez myśl. Wczoraj na wizycie pani mi przez chwilę nie wierzyła w to jak się zachowuje i jaki jest aktywny, bo wyniki by normalnie na coś innego wskazywały.

Chcę chociaż spróbować pojechać i skonsultować go, po tym będziemy myśleć co dalej... Shaggy ma już ok. 6 latek, a wredny jest tak samo jak od pierwszych dni u nas i tak samo zwariowany