Ech, no właśnie do zwierząt trzeba przyłożyć inną miarę... Bo przecież w ludzkim świecie z nabytą niepełnosprawnością żyje się dalej (dlatego sam brak chodzenia nijak nie łączy mi się w mózgu z eutanazją). Ba, i z cierpienia jakąś korzyść czasem umiemy wyciągnąć. Musiałam sobie powiedzieć/przypomnieć, że Naleśnik to nie jest człowiek. Taki zwierzak nie kombinuje, nie rozstrząsa przeszłości, nie planuje jutra, on po prostu wie, że go boli - teraz. Dlatego musieliśmy go odpersonalizować, spojrzeć jak na samo fizyczne ciałko, pomijając jego wolę życia. Hm, ale mnie egzystancjalne myśli nachodzą po dzisiejszym pogrzebie (gwoli ścisłości - ludzkim, nie zwierzęcym

).
Aż się Naleśnik zdziwił...
