Zapraszamy!
Dziewczyny początkowo miały taki kapciochowaty domek, ale go zasikały, potem dałam im materacyk i hamak jako zadaszenie w jednym rogu, chwaliły sobie całą sobotę, a nad ranem w niedzielę wprawiły nas w zgrozę, bo obie pod materacem spały uprzednio go dokumentnie zasikawszy, że wręcz kapało, i były mokrawe. Izyda zakopała się potem w suche sianko a Morri jadła niedzielne śniadanie w kocyku na ciepłej Burakurze. Od tego czasu daję im miękkie kocyki i wymieniam, jak trzeba, ale i tak traktują je raczej jako fortyfikacje, bo siedzą za nimi w sianie.
W piątek i sobotę do popołudnia Morri nie do końca miała do mnie zaufanie, nie podchodziła do kratek na karminie, trzeba było jej podtykać i tak 7-10 tych strzykawek po 3ml jadła za jednym zamachem. Za to potem.......... Ciotka Sosnowa jest jednak ok, o Burkurze nie wspominając, wujowi też pozwolono potrzymać sie na rękach, jak klatka była sprzątana. A jednocyfrowych wyników karmienia nie zanowotwałam już

. rekordem jest 17 strzykawek wczoraj na noc, przerwałam sesję, bo się bałam eksplozji, Morri była gotowa to pociągnąć

. Guiness?
Izyda jest też świetna, Stopiszcza oba były ukazane. Ciotka Sosnowa wkupiła się w łaski dopiero jak poczęstowała JRFarmu Grainless Herbs - obie to jadły. To, że wcześniej dawała cykorię, pomidorki i rzymską, to jest normalne chyba, no nie? Wujo wkupywać się nie musiał, siadł sobie po prostu do komputera popracować, a Izyda wystawiła głowę spod hamaka i rozdarła się o zielone. Widać jej podpasował wujo. do mnie się nie odzywają, Morri tylko wali w kraty jak za wolno strzykawki napełniam
