Markiza już u mnie. Na razie się aklimatyzuje. Jest dość oszołomiona, ale powoli ogarnia się. Człowieków się nie boi, apetyt tak sobie powiedziałabym, ale trochę skubie. No oprócz sałaty rzymskiej, którą wczoraj opędzlowała ze 4 wielkie liście
Z leków na razie ma tylko przymoczki pazurków z imawerolu, witaminę C i immunoglucan, ewentualnie flora (chociaż bobki ładne).
Od razu zajęła strategiczną pozycję na posłanku, o które zaczęły się małe przepychanki z Prunelką, więc posłanko musiało zostać na razie usunięte. Dziewczyny póki co są rozdarte między ciekawością, strachem a zazdrością, ale agresji nie ma, więc pozostawiam sprawy własnemu biegowi. Myślę, że wzajemne towarzystwo wpływa korzystnie na obie panienki. Prunelka - największy niejadek na świecie, odkryła, że cudza marchewka smakuje o niebo lepiej, niż własna
