Rano odeszła za TM moja Izaura. Od kilku miesięcy brała leki na tarczycę. W poniedziałek razem ze Stefanią były u weta na kontroli. Izaura schudła, miała cysty (kilka razy upuszczany był z nich płyn), ale czuła się dobrze. Co wieczór zwiewała w podskokach przed lekami na tarczycę. Pani doktor mówiła, że to Stefania jest w krytycznym stanie a tu Izka wywinęła numer.

Wczoraj wróciłam ok 22 z pracy i zobaczyłam, że prosię się pokłada, nie ucieka. Dzisiaj zabrałam ją ze Stefką do pracy. Izaura się śliniła i z trudem nabierała powietrze. Zdecydowałam się pomóc jej w ostatniej drodze. Byłam z nią tak długo jak wiedziała co się dzieje. Nie mogę uwierzyć, że już jej nie ma
W klinice została Stefania. Ma rozległe zmiany na narządach rodnych. Jest ogólnie w kiepskim stanie. Będzie operacja. Nadzieje są małe ale trzeba spróbować. Do tego zaraz jadę z psem na USG bo coś mu tam wyszło w wynikach krwi. Już nie daję rady.
