Funia ma się świetnie - śmiga jak fryga w "kupnych" bucikach, zostawiając wszędzie za sobą fantazyjne rozmazy "na odchodne". Dobrze, że świnie nie jedzą mięsa, bo zapach byłby nie do wytrzymania. A tak pachnie mokrą trawą i świeżymi ziołami. Muszę tylko ustalić z dr Kasią, co dalej, bo mała ma na środę termin zabiegu (usuwanie cyst w końcu), ale ciągle chudnie i biegunkuje trzeci tydzień. Mogłaby grać u Burtona w "Corps Bride", taka chudzina się z niej zrobiła.
Strasznie mi tylko źle, bo miałam wrażenie w nocy - trochę nieprzytomną będąc - że powinnam zabrać do łóżka Tosię, żeby taka sama nie była. Takie przeczucie odchodzenia. Ostatnie dni to nie było dla niej nic fajnego
