margonel pisze:Kocham ich ! I najchętniej widziałabym te miśki za swoją firanką i pod swoim stołem, ale jestem już szczęśliwą "pańcią" czterech hrabiów, po parze w dwóch wielkich zagrodach. I na ten moment trzymam się zdrowego rozsądku. Jest tu tyle świnulek, które chciałabym przygarnąć i do serca i do domu, ale …. cóż !
Oby Pataszonki znalazły miłość i odpowiedzialną opiekę w nowym domku.
Okazało się, że dziabągi są bardzo towarzyskie. Nie chcą siedzieć w pokoju, w którym im uwiłam przytulne gniazdko i wola siedzieć choćby o suchym pysku i na gołej podłodze pod łóżkiem lub biurkiem, ale w pokoju, gdzie mieszka reszta świnek. Niestety, one mieszkają w klatkach ustawionych na meblach, więc bezpośredniego kontaktu nie ma, ale widocznie tam czują się bezpieczniej. Czasem odwiedzają panienki pomieszkujące u mnie na wakacje w mojej sypialni, ale nie są dla kujków aż taką atrakcją, żeby często wychodzić spod stołu.
Pataszonki, zwłaszcza ten jaśniejszy, raczą wziąć warzywa z ręki, ale od dłoni wyciągniętej do głaskania odskakują, obrażone. Śmiało wędrują jedna za drugą po całym mieszkaniu, ale wystarczy nagły dźwięk, a zmykają tak, aż im się łapy ślizgają - i uciekają często w przeciwne strony. Kiedy przyglądam im sie, jak wędrują wzdłuż ściany, myśle, że przypominają niedźwiadki. Od góry natomiast to rzeczywiście skunksy, ze względu na te białe czuprynki na ciemnym tle.
Miśki mają już po dwa kilo każdy, są błyszczące i zwinne. Biegają po całym mieszkaniu. Najlepszy kontakt jest z nimi, kiedy położę się na dywanie. Podchodzą wtedy, obwąchują mnie, stają łapkami na moich rękach albo nogach -i czuć wtedy ten słodki ciężar ). Chętnie jedzą natkę albo koperek z ręki, ale absolutnie nie dają się dotknąć. Prędzej da się je pocałować znienacka w koronkę na czole niż pogłaskać. Na sam widok wyciągniętej ręki odskakują jak oparzone.
Potrzebna wizyta przedadopcyjna na Wilanowie!
Świnki oswajają się coraz bardziej. Szczególnie ten jaśniejszy. Udało mi się go złapać, nie powiem, nie było łatwo, ale kiedy posadziłam go sobie na piersi, grzecznie dał się głaskać i drapać po łebku i karku. Miałam wrażenie, że podobało mu się nawet. Odgłosy, jakie wydawał, przypominały bardziej mruczenie niż kwiki niezadowolenia.
Nic nie słychać w tej sprawie. Podejrzewam, że potencjalni kandydaci zrezygnowali.
Kujki nie są łatwe, choćby dlatego, że są płochliwe z natury. To nie są świnki-przytulaski.
A jakie to towarzyskie! Ciągną wszędzie tam, gdzie są inne świnki. Prześmiesznie i uroczo wyglądają takie futrzane wałki biegnące co sił na króciutkich i śmiesznie cienkich łapkach.