16 lipca odeszła Kreska. We wrześniu mialaby 5 lat. Od okolo 2 lat walczyłyśmy z nadczynnością tarczycy. Zdąrzyła spotkać się ze swoimi siostrami, Kubusią i Kluską, które wróciły z adopcji i mieszkaja u Kanji.
Kreska urodziła się u mnie w domu, jako trzecie dziecko w miocie mojej tymczasowiczki. Od początku była mała, chuda i dziwna. Była małą (największa waga 720g), wredną terrorystką atakującą wszystko co się rusza. Samica czy samiec to dla Kreski żadna różnica. Lała wszystkich. Ale mimo to mieszkała z Jolą, Puszildą i Władą. Tolerowała je, tuliła, lizała po uchu żeby po chwili spuścić łomot.
Nie mogę się ogarnąć po jej śmierci. Nadal nie mogę uwierzyć, że jej nie ma. Wiedziałam, że choruje i że odejdzie ale to i tak trudne.
Żegnaj moja mała złośnico
