
A pod boczki jej nie łapiemy, raczej łapki w łódeczkę i UFO porywa...

A tak serio, to jak czekałam w Łodzi w Zwierzętarni do weta ze swoją żółwicą (tia, jeszcze z grubą musiałam), to był przed nami gość z 3 transporterami, w jednym dżungarek, w drugim syryjek, w trzecim szczurki. Boże, jak te chomiki się darły... Skrzeczały w niebogłosy, aż włos na plecach dęba stawał. Nie wiedziałam, że one takie dźwięki w chwili zagrożenia wydawać potrafią... Aż zbaraniałam
