Chwilę nas nie było tutaj i trochę się narobiło, ale od początku. We wtorek byłam z towarzystwem na kontroli. Tesia dostała kolejną dawkę leku przeciwzapalnego, u Fiśki wszystko było ok, u Cwaniaka też wyszło lekkie charczenie. Żeby zwiększyć im odporność zaczęłam podawać miodek Tesi i Cwaniakowi. W środę jak wzięłam Cwaniaka żeby podać miodek poczułam coś na jego pupie, obracam go a tam przy odbycie ogromna gula. Oczywiście nie spałam pół nocy wyobrażając sobie różne scenariusze, w czwartek rano napisałam smsa do szefa, że mnie nie będzie i jak tylko pojawił się nasz lekarz pojechałam z Cwaniakiem. Po badaniu USG i punkcji okazało się, że to duży ropniak, ponad 2,5cm. Dostał antybiotyk i umówiliśmy się na dzisiaj na operację. Lekarz uprzedził mnie, że zabieg będzie trudny ze względu na to, że ropniak umiejscowiony jest zaraz przy odbycie, jelitach i siusiaku. Godzinę temu wróciłam do domu cała happy ze swoim Fumfusiem

Ropniak podobno był trudny bo jego ściany były całe pokryte naczyniami krwionośnymi. Aktualnie dochodzi do siebie, standardowo niestety ma chwile zawieszenia co mnie bardzo stresuje. Tzn. zamiera jak kamień, nie rusza się, nie reaguje ale oczy ma otwarte. Trwa to ok 20 minut i później znowu zachowuje się normalnie. Dokładnie to samo było po kastracji. Jutro czeka nas kontrola. Oczywiście dzisiaj śpię z nim w salonie żeby mieć go na oku. Mam nadzieję, że szybko się ogarnie i znowu będzie kochaną najwredniejszą świnką na świecie
Mój łobuz po powrocie do domku:

P.S. Specjalnie nie pisałam tutaj nic wcześniej, bo ktoś mógłby podzielić się swoimi doświadczeniami czy coś a ja już zaczęłabym się nakręcać snując coraz to czarniejsze scenariusze. Ja strasznie wszystko przeżywam i nie chciałam sobie dokładać. Po raz kolejny powiem, że podziwiam domy tymczasowe, mają tak ciężkie przypadki a potrafią sobie z nimi radzić. Ja bym się nerwowo wykończyła chyba. Szacun dziewczyny
