Dziękuję Aguś, że tak twierdzisz! Staram się, żeby wypłoszowi nic nie zabrakło do szczęścia

Ciągle jest boi-dudkiem, ale przy tym jakim rozkosznym! Ostatnio trochę przybrała na wadze. Oby wyrosła z niej okazała pannica

Lubię duże ^^
U Lucynki leczymy znowu grzyba, który przeszedł na cały brzuszek. Jest już bardzo dobrze. Już po pierwszym popsikaniu Fungidermem, kudły zaczęły odrastać bardzo szybko i na dzień dzisiejszy nieźle to wygląda. Nie mam pojęcia od kogo to złapała czy od czego. Ostatnimi czasy była osłabiona chorobą, to i przypałętało się świństwo.
Mania jakoś się trzyma. Nie widać po niej choroby. Wszędobylskie cysty siedzą cicho i na razie się nie powiększają. Wyniki krwi nie są nawet takie złe. Oby była z nami jak najdłużej! Na moje nieszczęście, prawie codziennie robi mi nieśmieszne kawały udając, że umarła
Amiszka zrobiła się bardzo wybredna - wrzucam jej do klatki 4 rodzaje warzyw, uzupełniam miskę z karmą, kolba lucernowa wisi u niej od miesiąca nietknięta, a ta wydziera się na cały dom, że złe jedzenie jej przyniosłam. Ych, co ja z nią mam?

Jakimś cudem, kiedy przychodzę do domu, widzę w miarę pojedzone warzywka. Czasami wypuszczam wszystkie świnie razem, żeby nie było jej smutno samej (choć raczej jest jej dobrze samej). Wtedy muszę ją ostro pilnować, bo zjadłaby koleżanki w całości. Jak karmię towarzystwo natką/trawą, to jakoś dajemy radę. Każdy zajmie się jedzeniem i jest względny spokój. Względny - zgrzytanie zębami nie wyszło u Ami z mody ani na chwilę
