Hej, to znowu ja...wszystko było piękne ale znów mam coś problem z oddychaniem...ja już nie wiem co mi jest
Wczoraj po furosemidzie było mi lepiej...dzisiaj znów zostałem księciem Charczysławem...chyba jakoś zmuszę tą wit. C od mamy...ona się strasznie o mnie martwi... ale wiecie... pyta mnie jak ja się czuję i czy nie trzeba do weterynarza jechać to ja wcinam, biegnę po marchewkę i nawet popcorninguję na wybiegu...żeby się nie martwiła... Bo ona się boi, że znów dostanę ten fuj antybiotyk i jeszcze wątróbkę będę miał biedną

Ciężkie wybory przed tą mamą...powiedziała, że dzisiaj mnie zważy...bo apetyt apetytem ale wagę trzeba kontrolować, bo ja lubię spadać z wagi...
Chciałbym żeby mama się już nie martwiła...ona jest taka kochana...tak mi szczotkuje codziennie futerko, bo mówi, że świnka musi o siebie dbać i pokazać wszystkim, że mieszkanie w chlewiku niczego nie ujmuje

Śmieszna jest... i zawsze jak tata ma mnie brać na ręce to mu powtarza...tylko delikatnie... no traktują mnie jak jakąś babę...ale ona ma trochę racji...bo wczoraj jak mnie lekko podniosła to tak się wstrząsnąłem...coś mnie zakuło....ucałowała w pyszczek i jej wybaczyłem

Jutro wstawimy zdjęcia po kąpieli...nawet tata powiedział, ze zrobiłem się puszysty...tylko Harvey zazdrosny od razu mnie posikał...