Wciąż do mnie nie dociera to, co się stało

Był taki cichy, a jednak kiedy wchodziło się do pokoju- widziało się głównie JEGO. Nie musiał się wydzierać o jedzenie- miał całe stado, które wydzierało się za Niego. On stał, zawsze taki wielki i dostojny, i patrzał- tym swoim wzrokiem rozumnym. I czekał.
Nie bał się niczego. Nigdy nie uciekał przed ręką, która chciała go pogłaskać. Właściwie jako jedyny z siedmiu moich świnek był tak ufny.
Tak krótko cieszyłam się, że jesteśmy znowu wszyscy w komplecie.
Zapaliłam dziś świeczkę na małym cmentarzku, który powstał koło mojego domu.
Leżą tam trzy moje świnki- Czako, Cezar i Gucio. Brakuje tylko Fredzia..
Jest też chomik i papuga córki.
To nie są oczywiście wszystkie zwierzęta które odeszły w ostatnich latach.
Kruche to istnienie..
Staram się trzymać, wykonuję co do mnie należy mechanicznie, a jednocześnie chlipię po kątach. Nie jestem silna.
Nie tak miało być.. Zupełnie nie tak.