Byłyśmy dzisiaj u doktora, bo te niektóre zęby jakoś mi nie dawały spokoju takie przedłużone i wystające. No to już zabrałam komplet. Łapałam kwadrans, ale wylapałam - w rękawiczkach - ofiar nie było ...
Wetki bardzo zaciekawione, zaczęły rutynowo podchodzić, jak do myszy, to znaczy łapie się stwora za karczek i wtedy osłuchuje i bada palpacyjnie, a stwór zwykle zwisa.
O, nie! Nie norniczka!
Noniczka chwycona za karczek wije się jak piskorz i gryzie stetoskop, co grozi upuszczeniem zwierza i nie pozwala na osłuchanie, bo jak powiedziała dr Judyta: "w słuchawkach jakby pociąg jechał"

Poza tym panny były tak zdenerwowane, że istniała obawa, że je apopleksja trafi.
No to dr Judyta wraz z dr Dorotą wpuściły rurkę do transporterka i uśpiły towarzystwo na chwilkę...
Dopiero wtedy mozna było dziewczęta osłuchać, obmacać, zważyc, no i przyciąc im ząbki - dwóm, dwie pozostałe nie potrzebowaly. Zdrowiutkie są.
Ważą od 20g do 38g. jedna jest wyraźnie drobniejsza i jedna wyraźnie większa.
Włożone z powrotem do swojego kontenerka odzyskiwały sprawność ciala i umysłu w 10 sekund i natychmiast zakopywały się pod trociny. Po powrocie do domu zaś - poooszły w korytarz, wymyły się i śpią
Takie kino było:
osłuchiwanie
badanie palpacyjne
przebudzenie
komplet
zbliżenie norniczek
Mam nadzieję, że wizyty lekarskie nie będą potrzebne, bo to naprawdę wymaga wielkiej wprawy i zegarmistrzowskiej precyzji...