owies na nią czekał w domu.. tydzień temu posiałam, zdążyła zjeść tylko kilka źdźbełek..
strasznie cicho bez niej. Nikt nic nie chrupie, nikt nie wali głową w hamak.. Nie mam kogo cmokać za uszkiem..
Wczoraj co chwilę zaglądałam do klatki.. nie było wystającej sierści z żadnego kapciocha..
rozmazane.. ale w sobotę rano jeszcze normalnie zajadała
wieczorem przestała gruchać przy głaskaniu, jadła ale niemrawo.
tak szybko się to wszystko zadziało..
wiem, że to głupie, ale one były dla mnie wszystkim. W ciężkich chwilach dla nich wstawałam i starałam się trzymać kupy.. mogłam patrzeć co one wyczyniają.. mogłam głaskać, przytulić, powąchać..
w lodówce leżą jej pomidorki, botwinka, szpinak, dynia, koper włoski..