ze dwa miesiące później mimo protestów mojego taty pojawił się kolejny samczyk.. nazwany po tamtym również Pigi.. W sumie to miała być samiczka ale po paru latach okazało się, że w sklepie się nie do końca znali.. Pamiętam do dziś jak na początku byłam pewna, że nie będę w stanie go pokochać, bo w pamięci wciąż mam wcześniejszego.. Nie muszę chyba mówić jak szybko stał się oczkiem w głowie.. i jak taki przeciwny tato biegał do niego co rano z liściem sałaty

a parę lat później już jako mąż stwierdził, że zawsze marzył o jakimś zwierzaku.. mieliśmy w jego rodzinnym domu chomika, ale wiadomo.. został pod opieką jego mamy a my widzieliśmy go rzadko a jak na chomika odszedł po ok 2 latach.. no i bardzo długo trwały rozmowy o zwierzaku, bo ja stwierdziłam, że jak już mamy coś mieć, to tylko świnkę..
i tak, po ok 6 latach przerwy znów pojawiła się świnka.. Najpierw Pigi, później Frecia.. adoptowane dziewczyny, urodziły się gówniaki..
a później to już większość z Was wie, zostałam z dziewczynami sama.. oczywiście zawsze były na pierwszym miejscu, jednak było mi przykro, gdy wkładałam im do klatki zabawki które już dawno wymagały wymiany bo były całe wygryzione itp.. Nie ma się co oszukiwać, utrzymanie zwierząt na takim poziomie o jakim każdy świnkomaniak marzy by jego pipki miały kosztuje..
tu czułam już w momencie gdy pytałam TŻ którą norkę mam zabrać Freci na ostatnią drogę, że on sam już się łamie.. Że tą ładniejszą w sumie chciał zostawić, czyli już wtedy kiełkowało w jego głowie, żeby może jeszcze jednak mnie na świnki namówić.. a to był dopiero jeden dzień bez Freci w domu.. i już tak ta pustka była wyczuwalna.
Ostatecznie Frecia została odwieziona w ten "ładniejszej" norce.. niech ma. Każda oprócz Haliny w sumie została skremowana z norką.. mam nadzieję, że któraś czasem jej użyczy swojej

na razie jestem na nie.. nie wiem czy wróci ta rozmowa o adopcji.. trochę się tego boję, bo wtedy się łamię

P.S. Asita.. ta Pigi jest cały czas przy mnie
