Ehhh... Nie mam już sił do chłopaków. Kilka razy już musiałam ich rozdzielać, ale tak jak dzisiaj chyba jeszcze nie było. Drops zatarasował Cośkowi wejście do klatki, a Cosiek bardzo chciał wejść, więc na chama przepchnął się koło Dropsa. Dropsik się wkurzył, rzucił się na małego i miałam latającą po klatce kupę futra. Drops cały, ale Cosiek ma podrapany zad, wyrwaną sporą kępę futra z karku i brzydko rozciętą skórę (też na karku, krew nie leci). Rany oczywiście popsikałam Octeniseptem, mam nadzieję że nie będzie się babrać, nie będzie ropnia ani niczego takiego. Ostatnio chłopaki pokłócili się tydzień temu - rozdzieliłam ich (krew była, tyle że z rozwalonego przez Dropsa palucha Dużej, więc chyba można było to potraktować jako pretekst do rozdzielenia?

) na jeden dzień, a potem łączyłam - najpierw na neutralnym terenie, później przez cały dzień mieli cały pokój do dyspozycji, następnie wrzuciłam ich na 3 dni do zagrody 140x140 a później do klatki 140. Było dobrze, do teraz.
Drops ma 3 latka (dopiero od maja ma kumpla, wcześniej był sam), a Cosiek 8/9 miesięcy, więc teraz dojrzewa. Myślę, żeby rozdzielić ich na jakiś czas a potem spróbować znów połączyć, pytanie tylko czy to dobry pomysł? Jak dla mnie problemem jest Cosiek, który najpierw denerwuje Dropsa (biega za nim, turkocze itp., nigdy nie gryzie), a potem Drops się wścieka i używa zębów do ułożenia małego. Z drugiej strony może to kwestia tego, że hierarchia nie jest dobrze ustalona - niby Drops ma pierwszeństwo przy misce, ale przy łączeniu i za pierwszym, i za drugim razem tak na prawdę przez kilka minut tylko na siebie turkotali, żadnego gwałcenia czy choćby prób włażenia na siebie. Może w klatce cały czas próbują ją ustalić, może to szalejące hormony Cośka.
Ktoś, coś? Będę wdzięczna za każdą podpowiedź
