Stefania odeszła w nocy na moich rękach. Nie dała rady po zabiegu. A wydawało się, że będzie ok. Wiem, że nie raz zastanawiałam się czy to ratowanie czy już męczenie prosiaczka ale ona tak dzielnie walczyła

Eh może czuła moje zwątpienie. Czułam, że coś będzie nie tak. Nie wiem, nie mam siły pisać. Mój czarny, niewidomy diabełek.

Przynajmniej już nie cierpi. Dla Ciebie Stefciu
